Ossowski Jerzy Jan ps."Osa", "Jan Włóczęga"
Na podstawie książki Danuty Janiczkówny-Szyksznian "Jak dopalał się ogień biwaku".
Syn Stanisława i Marii z Klementowiczów, urodził się 20 kwietnia 1922 r. w Wilejce na Wileńszczyźnie. Pochodzi ze starej szlacheckiej rodziny herbu "DOŁĘGA", dokumentującej się od XVII w., z rodu od wieków zamieszkałego w Wielkim Księstwie Litewskim na Ziemi wileńskiej i mińskie. W domu był wychowany wraz z młodszym bratem Ignacym w tradycjach walk niepodległościowych, w których udział brał ojciec i wuj Ignacy, a także na legendzie Powstania Styczniowego 1863 r., w którym brali udział jego dziad Piotr-Wincenty i jego brat Kazimierz -Jan walczący z wojskiem carskim. Za ten udział byli zesłani na katorgę na daleką Syberię. W okresie okupacji sowieckiej 1939-1941 prowadził działalność konspiracyjną w drużynie ZHP w "Kresowej Jedynce Żeglarskiej", jako przyboczny drużynowego Jana Bilewicza-Rodziewicza ps. "Janusz". W 1941 r. złożył egzamin dojrzałości. Uczestniczył w poszukiwaniu i grzebaniu ofiar mordów dokonanych przez NKWD w Wilejce.

Dom rodzinny Jerzego Ossowskiego "Osa" w Wilejce.
W okresie okupacji niemieckiej od 1941 r. pełnił funkcję drużynowego w I plutonie
ZWZ-AK "Leśnika"Komendy Obwodu Wilejskiego, kryptonim "Wierzba".
W 1943 r. wcielony do Oddziału Part. AK dowodzonego przez por. "Górala" "Szczerbca" w 3. Brygadzie Part. AK Okręgu Wileńskiego. Pełnił funkcję druży nowego.
Uczestniczył we wszystkich walkach oddziału. Brał udział w walkach
o wyzwolenie Wilna (Powstanie Wileńskie) w operacji "Ostra Brama".
Awansowany do stopnia plutonowego - d-ca 2. plutonu CKM.

Zbiórka przed akcją. Pierwszy po prawej: Jerzy Ossowski "Osa".
18 lipca 1944 r., po zdradzieckim rozbrojeniu żołnierzy AK, aresztowany trafił do
obozu w Miednikach, a następnie po odmowie złożenia przysięgi sowieckiej, wywieziony
do obozu Kaługa Sieredniaki na terenie ZSRR, na katorgę. W 1946 r.
powraca do kraju. Po odszukaniu rodziny osiedlił się w Szczecinie, gdzie w 1950 r.
kończył studia w Akademii Handlowej i podjął pracę jako rewident w Związku
Spółdzielczości Pracy. Po przejściu na emeryturę jest jednym z najaktywniejszych
działaczy w środowisku byłych żołnierzy AK. Od początku lat sześćdziesiątych
w nieoficjalnych tworzących się środowiskach ŻołnierzyAK Okręgu Wileńskiego.
Wchodził w skład Komisji Roboczej Konwentu Seniorów d-ców Okręgu Wilno
(mjr M. Potocki "Węgielny", mjr T. Cetys "Sław" i A. Boryczko "Tońko").

3. Brygada "Szczerbca" - Podgrodzie 1990.
Przez wiele kadencji pełnił funkcję wiceprezesa Klubu Kresowych Żołnierzy AK
w Szczecinie, wiceprezesa Zarządu Okręgu Wileńskiego ŚZŻAK w Warszawie.
Był współorganizatorem Koła Kresowych Żołnierzy AK przy Zarządzie Okręgu
w Szczecinie, współorganizatorem 25 Zjazdów Kresowych Żołnierzy AK z całej
Polski i z zagranicy. Od 2000 r. jednogłośnie wybrany został na prezesa Zarządu
Okręgu ŚZŻAK w Szczecinie, pełni funkcję do dnia dzisiejszego. Był inicjatoremfundowania tablic epitafijnych Bohaterów Armii Krajowej. Za swoje oddanie
pracy dla związku otrzymał od koleżanek i kolegów trzeci pseudonim "Mrówka". Obecnie uhonorowany tytułem "Honorowy Prezes Zarządu Okręgu
Szczecin".

Podgrodzie 1991. Od lewej: Jerzy Ossowski "Osa", Lech Iwanowsli "Lancet"
i Władysław Markowski.
Odznaczony: Krzyżem Oficerskim OOP - 1989 r., Krzyżem Kawalerskim OOP 1981 r., Krzyżem Walecznych - 1972 r., Srebrnym Krzyżem Zasługi - 1972 r.,
Krzyżem Armii Krajowej - 1970 r., Krzyżem Partyzanckim - 1976 r., Medalem
Wojska - 1968 r., Srebrnym Medalem za Zasługi dla Obronności Kraju - 1987 r.,
Gryfem Pomorskim i wielu innymi odznaczeniami okolicznościowymi.
Wspomnienia z tamtych lat
Rodzinne strony dla urodzonych przed II wojną światową, to nie tylko miejsca radosnych wspomnień, to także krainy lęku, cierpienia i łez. Wielu z nas skrywało swój ból przez pół wieku. Nasza młodość znaczona była walką w szeregach Armii Krajowej na kresach wschodnich, szlakiem więzień i łagrów syberyjskich.
"Osa" zgodził się opowiedzieć o swoich przeżyciach w tamtych latach. Jerzy jest bardzo związany z Wilejką. Tam się urodził, tam spędził dzieciństwo i tam przeżył wstrząsająca historię lat wojny, tam zetknął się pierwszy raz bardzo blisko z wojną.
Wilejka, miasto powiatowe, leży mniej więcej
w połowie drogi z Wilna do Mińska. Tu trafili pradziadowie Jurka po drugim rozbiorze Polski, stąd zostali wywiezieni na Sybir,
stryj ojca "Osy" - powstaniec
styczniowy, bohater bitwy pod Władykami.
W rodzinnym archiwum
zachowały się fotografie: fragment głównej ulicy Wilejki (ul. Piłsudskiego) i dom rodzinny państwa Ossowskich przy ulicy Biskupa Bandurskiego, kapliczka upamiętniająca straconych tu powstańców w 1863 roku, gmach Gimnazjum i Liceum im.Henryka Sienkiewicza oraz kościół Świetego Krzyża, w którym w roku 1922 ochszczono Jerzego.
Przed wybuchem wojny, Jezrzy - wysoki, wesoły siedemnastolatek - był uczniem liceum. Jesienią w 1939 r. licealiści i gimnazjaliści stali się żołnierzami ruchu oporu, a nauczyciele dowódcami, którzy zadbali, by schować przed wrogiem sztandary i pamiątki
szkoły.
21 września do Wilejki wkroczyły oddziały radzieckie.
Białoruscy milicjanci zaplombowali pokój w naszym domu, w którym mieszkali
polscy oficerowie wojsk pogranicza - por. Kępa i por. Kuziel. Walczyli już na
froncie, ale mundury galowe i szable pozostały.
Z bratem Ignacym nocami wkradaliśmy się do tego pokoju, wynosiliśmy te rzeczy
i ukrywaliśmy. Trzy szable oficerskie do dziś leżą w studni.
Z początkiem 1940 r. fa la aresztowań i wywózek objęła całe Kresy Wschodnie.
- Więzienie w Wilejce zapełn iło się naszymi bliskimi,- opowiada dalej "Osa".
- Z mojej rodziny aresztowano siostrę mamy Helenę Laseckq, wujkowi udało się
przekroczyć granicę na Bugu.
Do więzienia trafiła też połowa moich kolegów ze szkoły i większość nauczycieli.
Szkoła nadal funkcjonowała, ale rozwiązano organizacje młodzieżowe, zmieniono
program nauczania, wprowadzono obowiązkowy język rosyjski. Przez nauczycieli
Polaków docierają do nas wiadomości krzepiące - w Wilnie działa już
Związek Walki Zbrojnej.
Z Wilna przychodziły spisy aresztowanych w Wilejce Polaków, sporządzane przez
harcerzy. Konspiracyjne harcerstwo pomagało w ucieczkach ludziom szczególnie
narażonym na aresztowanie, ostrzegaliśmy, przeprowadza-liśmy w bezpieczne
miejsce. Uwięzionym przesyłaliśmy paczki, pisaliśmy listy. Nigdy wcześniej nie widziałem tylu łez i smutku na ludzkich twarzach.
22 czerwca 1941 r. Niemcy uderzyli na ZSRR. Dzień później Sowieci przeprowadzili
w mieszkaniu pp. Ossowskich rewizję. Uwięzili ojca Jerzego - Stanisława
Ossowskiego.
Niemcy posuwali się na Wschód bardzo szybko. 25 czerwca Sowieci opuszczając
Wilejkę opróżnili miejscowe więzienie. Wyprowadzili w nieznane pod strażą z psami, dwie kolumny mężczyzn, około półtora tysiąca ludzi. Wśród nich znaleźli się Ojciec Jerzego i dwaj koledzy: Janek Bielewicz i Józek Urbanowicz. Drogę więźniów z Wilejki na wschód nazwano "drogą śmierci". Wiodła ona przez Sosenkę, llię, Pleszczenicę do Borysowa, a stamtąd do Riazania. Wielu na trasie zmarło lub zostało rozstrzelanych. Ojciec Jurka trafił do łagru w Riazaniu. Zwolniony nie przeżył drogi powrotnej. Wycieńczony i chory zmarł w Bułacie na tyfus. Do dziś nikt nie wie, gdzie jest jego grób. Pozostały tylko listy od ojca, niewielkie kartki papieru, w których wyraża przede wszystkim swój lęk o rodzinę.
Trzecią kolumnę więźniów z Wilejki stanowiły kobiety, które po przejściu kilku kilometrów
odmówiły dalszego marszu. Sowieci zawrócili do więzienia i tamje zostawili.
Kiedy Sowieci opuścili Wilejkę postanowiliśmy wejść do więzienia - opowiada Jerzy - uwolniliśmy kobiety. Niektóre nie mogły iść o własnych siłach, wynosiliśmy je na rękach. Potwierdziły wcześniejsze informacje, że w więzieniu Sowieci rozstrzeliwali ludzi. Na dziedzińcu ani wewnątrz budynku więzienia nie znaleźliśmy żadnych śladów ani ciał ofiar. Dopiero za murem więzienia, w schronie z drewna było pełno zakrzepłej krwi. Szukaliśmy dalej i natknęliśmy się na klatkę, w której trzymano tresowane psy. Jeden pozostał. Wypuszczony zaprowadzi wprost do świeżo wykopanego dołu, do którego odchodziły ścieki z więzienia. Pies zaczął kopać i odgrzebał ludzką rękę.
Wykorzystalistny 1O dni "wolności" po odejściu Armii Czerwonej. Ekshumowaliśmy
28 ciał i pochowaliśmy na cmentarzu, a o 50 zwłokach poinformowali nas mieszkańcy wsi Kosuta. Niestety, nie można było ich zidentyfikować, nie znaleźliśmy u większości żadnych dokumentów. Wówczas pierwszy raz w życiu przenosiłem ludzkie zwłoki...
W tym okresie "wolności" nawiązano łączność z kierownictwem ZWZ. Z resztek
szkolnej drużyny harcerskiej powstały ogniwa Związku Walki Zbrojnej. Pomagali
nauczyciele i ksiądz prefekt Władysław Potocki. 7 lipca 1941 r. do Wilejki dotarły
pierwsze oddziały Niemców. Rozpoczęła się kolejna okupacja.
- Naukę mogliśmy kontynuować już tylko na tajnych kompletach - wspomina
Jerzy.
-
Również na tajnych lekcjach, na spacerach nad rzeką ustalaliśmy zadania konspiracyjne dla sekcji i drużyn ZWZ. Trzeba było z zajętych przez Niemców budynków
wynieść książki i pomoce nauki i przenieść je do Klubu Młodzieży
Katolickiej przy kościele. Trzeba było także gromadzić broń. Każdy porzucony
przez Sowietów karabin czy ukradziony pistolet był czyszczony, konserwowany
i ukryty. Robiliśmy także wypady na niemieckie magazyny, z których wynosiliśmy przede wszystkim skóry na buty i lekarstwa. Dobra te zaufani kolejarze przewozili do Wilna.
Na przełomie 1941/1942 r. zimą zaczęliśmy organizować placówki ZWZ w terenie
i ćwiczenia z bronią. Jak były to niebezpieczne zajęcia przekonaliśmy się po niespełna pół roku. W lipcu 1942 r. gestapo rozpoczęło aresztowanie żołnierzy Armii
Krajowej ukrywających się na Wileńszczyźnie. 14 lutego w 1942 r. rozkazem gen.
Sikorskiego Związek Walki Zbrojnej przemianowano w Armię Krajową. W ręce
Niemców wpadł dowódca Obwodu Wilejskiego Wincenty Kozieł-Poklewsk i "Wierzba" ukrywający się w majątku Kostyki.
Aresztowano wielu znanych i bliskich mi ludzi, między innymi Kazimierza Wereszczaka
mojego ojca chrzestnego. Po tej akcji gestapo utraciliśmy kontakt z Wilnem. W więzieniu
w Wilejce Niemcy rozstrzelali około 100 żołnierzy podziemia.
W tym czasie Jerzy "Osa" drużynowy ZWZ przygotowywał się do matury i pracował
w niemieckiej firmie handlującej runem leśnym i wyrabiającej z niego leki.
Praca w handlowej branży ułatwiała kontakty, poruszanie się w terenie i wyjazdy
do Wilna.
- Po nawiązaniu przez Marię Hajdukównę "Rysia" kontaktu z kierownictwem
AK w Wilnie, musiałem często wyjeżdżać do miasta. Żeby łatwiej dostać zezwolenie
z firmy na te podróże, w wileńskim szpitalu wystawiono mi zaświadczenie
stwierdzające, że jestem chory na gruźlicę i muszę przyjeżdżać na badania kontrolne. Kiedy w 1943 r. Niemcy organizowali obławy w terenie, przyszła pora na wyprowadzenie
naszej drużyny do lasu. Z Wilejką pożegnałem się wpaździerniku
1943 r. Wyjeżdżałem legalnie do Wilna na operację. To był blef, ale poświadczony lekarską diagnozą. Mój pracodawca Niemiec wyjeżdżał do Berlina i też musiał
dostać się do Wilna. Zaproponował mi wspólna podróż. Towarzyszyli mu trzej
umundurowani Niemcy. Była to dla mnie wspaniała propozycja i bardzo bezpieczna.
W takim "towarzystwie" w razie kontroli będę miał większe szanse, a wiozłem
dwie walizki, w jednej coś do jedzenia, a drugiej ekwipunek partyzancki, w tym
broń. Udało mi się dojechać do Wilna i trafić do Lotnego Oddziału Leśnego im.
Króla Bolesława Chrobrego, który stacjonował nad jeziorem w lasach "Sużańskich ".
Życie żołnierza l eśnego oddziału AK zależało od jego dzielności i mądrości dowódcy,
ale także szczęścia. W niewielkiej wsi Mikuliszki, kiedy 3. Brygada Part. "Szczerbca" została okrążona przez Niemców, kule trafiły 5-ciu kolegów z oddziału "Osy", jemu pocisk tylko świsnął koło ucha i na kilka dni ogłuchł.
W walce z Niem cami o Wilno brygady AK wsparły armię radziecką. Wiadomym
było, że trwają pertraktacje z ich dowództwem na temat organizacji polskiego
wojska na Wileńszczyźnie - mówił Jerzy. 10 lipca 1944 r. jeszcze trwały walki
w śródmieściu Wilna, a żołnierze AK w mundurach przemieszczali się dość swobodnie
nie zaczepiani przez wojskowych radzieckich. Mało tego, na 13 lipca zapowiedziano
defiladę brygad AK w Wilnie. Nikt z nas wówczas nie wiedział, że
Sowieci przygotowują się do likwidacji wileńskiego AK. 18 lipca w 1944 r. przyjechałem
z kolegą Romkiem Sienkiewiczem "Orda" do Wilna po odbiór ciężkich karabinów maszynowych. Odwiedziłem mamę, która już mieszkała w Wilnie. Mama
postanowiła nas odprowadzić, a po drodze zaproponowała, byśmy wszyscy weszli
do kościoła p.w. Świętego Piotra i Pawła pomodlić się i podziękować za zwycięstwo
nad Niemcami i że żyjemy.
Do kościoła nie dotarliśmy. Zatrzymał nas 9-cio osobowy patrol żołnierzy sowieckich.
Aresztowano nas i zamknięto w piwnicy gmachu, który zajmowała radziecka
komendantura miasta.
Wszystkich aresztowanych żołnierzyAK przetransportowano do obozuw Miednikach
Królewskich. Ogółem zatrzymanych żołnierzyAK było 5 - 6 tysięcy.
23 lipca oficer z Armii Berlinga - Soroko poinformo wał nas, że w Polsce ogłoszono
Manifest Lipcowy i namawiano nas do wstąpienia do nowej armii. I wówczas
z tysięcy gardeł słyszało się jedno "My chcemy Wilka" komendanta Okręgu
Wileńskiego AK. Po paru dniach przyjechał jeszcze raz Soroko z Jerzym
Putramentem, który wprost nam powiedział: "nie pójdziecie do Berlinga, to wywiozą
was na Sybir ". Odkrzyknęliśmy: " Sybir nam nie straszny". Byliśmy tak
mocno przekonani, że powstanie Korpus AK poza Armią Berlinga. 28 lipca zapakowano
nas do bydlęcych wagonów i pod konwojem ruszyliśmy w nieznane.
W Kałudze zakwaterowano w starych koszarach. Tym razem chciano nas wcielić do Armii Czerwonej. Ubrano nas w radzieckie mundury. Demonstracyjnym milczeniem
odmówiliśmy złożenia przysięgi na wierność ZSRR i Stalinowi. Więc już
we wrześniu znaleźliśmy się w wagonach jadących na Wschód. Za Moskwą pociąg wjechał na ślepy tor w las. Co kilka kilometrów zatrzymywał się i wysypywał
kolejny tysiąc ludzi.
Żeby żyć trzeba było pracować przy wyrębie lasu. Drakońskie normy, głód, nieludzkie
warunki bytowania dziesiątkowały ludzi. Mimo, że przez trzy miesiące
trzęsła mną malaria - przeżyłem.
W 1946 r. Jerzy Ossowski znów znalazł się w wagonach pod strażą. Tym razem
jechał na Zachód.
W Terespolu "dozorcy" opuścili pociąg, który dotarł do Polski, do Białej
Podlaskiej. Tu polscy kolejarze otworzyli wagony, a UB rejestrowało każdego,
kto opuszczał wagon.
Jakie to miało znaczenie na dalsze życie tych ludzi, ilu skutkiem tego rejestru trafiło
do więzień, a nawet straciło życie?
Odpowiedź znamy wszyscy...
Jerzy Ossowski zmarł 6 sierpnia 2009 roku w Szczecinie.
[Od red. Proszę nie mylić Jerzego Ossowskiego "Osa" z Jerzym Ossowskim "Wojciech", który wiosną 1944 został członkiem Rady Wychowawczej Grup Szturmowych Szarych Szeregów i opiekował się tworzącą 3 kompanią batalionu Zośka, w dniu wybuchu powstania warszawskiego został mianowany harcmistrzem, następnego dnia poległ na Ochocie.]