Wacław Morawski, ps."Saszka"
Urodzony w 1923 roku w Wilnie. Żołnierz Armii Krajowej. Partyzant II Batalionu 77 pp u „KRYSI”. W 1943 roku w Batalionie Szturmowym jako strzelec wyborowy, dowódca patroli dywersyjnych. Był dzielnym żołnierzem do specjalnych i trudnych zadań. Brał udział we wszystkich, licznych walkach batalionu. Ciężko ranny przy likwidacji posterunku żandarmerii niemieckiej. Za rozbicie więzienia w Lidzie i uwolnienie więźniów odznaczony Krzyżem Walecznych.
Wspomnienia Wacława Morawskiego
Zanim trafił do Szczecina los miotał go w różne strony. Historia Jego życia zaczyna się na Ziemi Nowogródzkiej, potem wiedzie przez całą Polskę, aż do Niemiec, wreszcie każe osiąść w Szczecinie. Pewnego dnia przeczytał w „Kurierze Szczecińskim” wspomnienia byłego przymusowego robotnika, który opowiadał, że niemiecki gospodarz spod Lidzbarka przywoził im szare mydło i mówił, że to zrobione zostało z ludzi.
Wacław Morawski do 1944 roku był żołnierzem Armii Krajowej, w oddziałach leśnych na ziemi Nowogródzkiej. Potem wcielony do Wojska Polskiego, opowiadał nam, jak w drodze na Berlin, na początku kwietnia 1945 roku był w Gdańsku i widział to, o czym opowiadał robotnik.
„........ na początku kwietnia 1945r. w Gdańsku nie było polskich komendantur, tylko sowieckie. Kiedy dotarłem tam, miałem iść z drugim rzutem na Berlin. Parę dni byłem w mieście i wysyłano mnie z dziesięcioosobowym patrolem w stronę centrum Gdańska, Starówki. Po prawej stronie szerokiej ulicy ujrzałem wysoki budynek za wysokim murem. Byłem ciekaw co tam jest. Przelazłem przez ogrodzenie i znalazłem się na dziedzińcu przed budynkiem. Wejście zostało zasypane gruzem. Wlazłem przez okno, zobaczyłem duży stół, a na nim narzędzia jak chirurgiczne. W następnej hali po obu stronach zobaczyłem pojemniki z ciałami ludzkimi. Na końcu hali znajdował się kocioł oraz zbiornik z gęstą mazią. Do kotła prowadziły schodki. Wszedłem po nich i zajrzałem
do środka. W mazi widać było kości. Kiedy wstrząśnięty tym wyszedłem z budynku, trafiłem na teren otoczony murem i zasłany kośćmi.
Był kwiecień 1945r. W Gdańsku nie było polskich komendantur wojskowych, tylko sowieckie. Nie miałem komu zgłosić strasznego odkrycia. Od tamtego dnia do dziś nie byłem już w Gdańsku”.
Wyżej wymieniona notka biograficzna i WSPOMNIENIE Wacława Morawskiego znajduje się w książce Danuty Szyksznian „Jak dopalał się ogień biwaku” Wyd.Albatros Szczecin 2009.
Wacław Morawski zmarł 8 września 2011 roku. Jest pochowany na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie.