Wielkie kompleksy małego narodu
Jednym z najbliższych sąsiadów Polski jest Litwa. Łączy nas nie tylko granica, której praktycznie nie ma, ale wielowiekowa wspólna historia, której pokojowa egzystencja datuje się z końcem XIV wieku.
Na terenach współczesnej Litwy mieszkał bitny lud. Były to niewielkie księstewka z silnym władcą. Swój byt zawdzięczali łupieżczym wyprawom po łupy i jasyr. Zagarniętych niewolników osadzali na roli lub w warsztatach rzemieślniczych. Ten rodzaj organizacji społeczeństwa, wybitny uczony polski Feliks Koneczny, nazwał cywilizacją turańsko-stepową. Do niej, oprócz pierwotnych mieszkańców Litwy, zaliczył m.in. Mongołów i Tatarów.
Co pewien czas wodzowie księstw zbierali się na naradę, wybierali wodza i kierunek wyprawy. Łupieżcze wyprawy sięgały Moskwy, Morza Czarnego, a w Polsce podchodziły pod Kraków. Przez prawie sto lat, w drugiej połowie XIII w. i pierwszej połowie wieku XIV, owe plemiona dokonały 18 wielkich wypraw na terytorium Polski. Oblicza się, że w ten sposób z Polski zagarnięto 100 tysięcy jasyru.
Sytuacja polityczna i militarna ludów znad dolnego Niemna stawała się coraz trudniejsza. Polska za Kazimierza Wielkiego rosła w siłę i nie tak łatwo dawała się podbijać. Księstwo Moskiewskie, o równie grabieżczych zamiarach, stwarzało poważne zagrożenie od wschodu. Na południu Tatarzy stawali się coraz groźniejsi i tymi samymi metodami najeżdżali tereny litewskie. Poważnym zagrożeniem na północy był Zakon Krzyżacki na terenach podbitych Prusów, a dalej na wschód, na terenach obecnej Łotwy, niebezpieczeństwo stwarzał Zakon Kawalerów Mieczowych. Średniowiecznym mieszkańcom Litwy groziła podobna zagłada jak ta, która spotkała Prusów i Jadźwingów.
Groźbę zagłady społeczności dostrzegł Gedymin i podjął próby uregulowania wojennych stosunków przede wszystkim z Polską. Córkę swoją Aldonę wydał za Kazimierza Wielkiego, a w wianie wniosła ona 6 tysięcy polskiego jasyru.
Nad tym ludem istniała jeszcze jedna groźba cywilizacyjna. Warstwy wyższe w mowie i piśmie posługiwały się językiem taro - białoruskim. Do rozstrzygnięcia pozostał dylemat historyczny, czy poddać się wpływom moskiewskim i cerkwi prawosławnej, czy też znaleźć inne rozwiązanie polityczno - cywilizacyjne. Należało Krzyżakom wytrącić miecz, którym nawracali na chrześcijaństwo litewskich pogan.
W 1385 w Krewię zawarto Unię, w wyniku której Wielki Książe Władysław Jagiełło poślubił Królową Polski Jadwigę. W następnym roku dokonał się kolejny krok włączenia Litwy w krąg cywilizacji łacińskiej. Nastąpił Chrzest Litwy.
![]() |
Akt unii w Krewie z 1385 r. |
Przez wieki Litwini, dzięki Polsce, uratowali swój byt narodowy. Zwycięstwo pod Grunwaldem polskich chorągwi, bo sojusznik znad Niemna przy pierwszym starciu uciekł z placu boju, by powrócić tu po łupy, w chwili kiedy losy bitwy były przesądzone. Zwycięstwo nad Krzyżakami uchroniło ten kraj przed losem Prusów i Jadźwingów. Po raz drugi Polska uratowała Litwinów przed bolszewicką agresją po Bitwie Warszawskiej w roku 1920. Po raz trzeci zwycięstwo "Solidarności" i rozmontowanie ZSRR spowodowało możliwość rozwoju niepodległej Republice Litewskiej. Te fakty historyczne są całkowicie pomijane w nauczaniu historii tego kraju, a wręcz odwrotnie tak skonstruowana propaganda, widzi w nich same czynniki szkodliwe, a nawet tragiczne dla narodowej tożsamości. W pewnych kręgach litewskich lansuje się tezę, że należy wracać do korzeni, to znaczy do pogaństwa.
Niewątpliwie przez wieki część Litwinów ulegała asymilacji z polską kulturą i nauką. Odbywało się to bez żadnych nacisków ze strony polskiej. Polska oferowała bardzo atrakcyjny system polityczny, wysoką kulturę i naukę. Bez Unii z Polską Litwa zapewne by została zniszczona przez niemieckie zakony, czy najpierw drapieżny i bezwzględny system władzy carów moskiewskich, a następnie jeszcze brutalniejsze działanie bolszewików.
Przez wieki Litwini nie dorobili się większych osiągnięć kulturalnych i naukowych. Prawie żadne litewskie nazwisko nie zapisało się ani w annałach światowych, ani nawet europejskich. By "nadrobić" te zaległości litwinizują wszystkie nazwiska Polaków, którzy tworzyli na terenie obecnego państwa litewskiego cywilizację, kulturę, naukę. Gdyby ktoś niezorientowany zajrzał do encyklopedii, to nie znalazł by tam takich twórców jak Mickiewiczius, Słowackis, Poczobutas, Sniadeckis i setki innych wybitnych Polaków. Mania litwinizowania nazwisk wynika z kompleksów wobec Polaków. Kompleks kompleksem, ale jest to dowód prymitywizmu litewskiego. Nazwisko człowiek dziedziczy po ojcach i wszystkich przodkach, a zmiana administracyjna nazwiska jest dowodem głębokiego prymitywnego prostactwa. No cóż jak się nie dorobiło ludzi o znaczących nazwiskach, to trzeba je "ukraść".
Administracyjna litwinizacja nazwisk nie dotyczy tylko przeszłości. Nakazem urzędowym jest to, by wszyscy pisali swoje nazwiska w języku państwowym. Jest to jednym z przejawów nacjonalizmu i ksenofobii. Gdyby nie tragizm tej sytuacji w stosunku do prawie 300 tysięcy Polaków mieszkających przede wszystkim na Wileńszczyźnie, można by tylko ubolewać nad głupotą decydentów.
Władze RL likwidują każde polskie słowo pisane w publicznych miejscach. Na włazach do kanałów zdziera się napis Zarząd Miasta Wilna. Na Bibliotece Wróblewskich zerwano tabliczkę "Kwiecień 1931" wyznaczającą poziom Wilii w tragicznej powodzi w tym roku. Spacerując po Wilnie natknąłem się na zaledwie trzy tablice dwujęzyczne na historycznych budynkach. Wbrew ustaleniom UE, za dwujęzyczne nazwy miejscowości i nazwy ulic, nakładane są wysokie grzywny. Nawet w restauracjach trudno doprosić się o menu w języku polskim. Słyszeliśmy, że za reklamowanie flaków i bigosu na właściciela nałożono grzywnę w wysokości 10 tyś. litów, czyli ok. 12 tys. złotych. W Wilnie gdzie większość turystów to Polacy, wbrew zdrowemu rozsądkowi nie można otrzymać menu w języku polskim!
W ostatnich tygodniach został zwolniony Minister Energetyki Jarosław Niewiarowicz [wrzesień 2014; red.] z Akcji Wyborczej Polaków Litwy, bo wziął w obronę swoją zastępczynie, która na własnym domu umieściła dwujęzyczną nazwę ulicy i spotkała się z represjami urzędowymi. Ten incydent spowodował, że AWPL kierowane przez Waldemara Tomaszewskiego, wystąpiła z koalicji rządowej tracąc jednego ministra i pięciu wiceministrów. Nie nam sądzić o słuszności tej decyzji.
Republika Litewska od dziesięciu lat jest członkiem Unii Europejskiej. W typowy dla cywilizacji wschodnich sposób wyciąga z Brukseli co tylko się da, ale kompletnie nie stosuje się do przepisów, które nie odpowiadają nacjonalistycznym interesom tego kraju. Bo, że nad Wilią, Niemnem tendencje te mają posłuch w sferach władzy, nie ulega wątpliwości. Od kasowania z miejsc publicznych każdego polskiego słowa, do rzeczy dla Polaków na Wileńszczyźnie zdecydowanie ważniejszych. Chodzi o to, że w RL nie respektuje się praw mniejszości narodowych, wynikających z unijnych przepisów i dyrektyw, jak również z premedytacją omija się Układ polsko - litewski, dobrowolnie podpisany w 1994. Umowa, o której wyżej mowa, była podpisana przez stronę litewską, kiedy sytuacja na tym terenie nie była do końca wyjaśniona, istniała jeszcze groźba rosyjskiej interwencji. A w chwilach niepewności politycznych Litwini, na przestrzeni ostatnich stu lat, potrafili robić najdziwniejsze wolty, zmieniając sojuszników jak skarpetki.
Odnośnie mniejszości polskiej na Litwie, to władze tego państwa, dalej nie stosują się do unijnych przepisów dotyczących polskiej oświaty, zwrotu ziemi, pisowni polskich nazwiskoraz dwujęzycznych napisów ulic i miejscowości, w których ludność polska jest dominująca. Z zażartą nienawiścią ściga się tego rodzaju napisy, zgodne z prawem Unii i nakłada się wysokie kary finansowe na właścicieli domów i polskie samorządy.
Będąc na przełomie sierpnia i września 2014 na Wileńszczyźnie zauważyłem pewne niuanse. W stosunku do polskich turystów jakby dotychczasowa agresywna, niechętna postawa prawie wszystkich Litwinów uległa minimalnemu złagodzeniu, a nawet zauważyłem przejawy pewnej życzliwości w stosunku do Polaka. Natomiast pani Prezydent Gribajskajtie jakby odzyskała mowę polską i na rozpoczęciu roku szkolnego w Ławaryszkach rozmawiała z polskimi dziećmi, nawet ubolewała, że mają trudniejsze warunki nauki, niż dzieci litewskie. Trzeba nie znać litewskiej mentalności, by dać się nabrać na takie występy. W tej wypowiedzi, na milę, wyczuwało się fałsz.
Jaka jest przyczyna takiej zmiany postaw. Sytuacja polityczna w tej części Europy staje się poważna, a nawet groźna. Jedyny ratunek dla Litwy to poprawa zamrożonych stosunków z Polską i Polakami. Litwę otacza Rosja i Białoruś, Łotwa z 40% ludnością Rosyjską i... Polska. W razie jakiegoś zatargu z Rosją, interwencja NATO jest niepewna. Pozostaje więc ten sąsiad z południowego zachodu. Ta niewielka zmiana nastawienia wileńskich Litwinów, jest moim subiektywnym odczuciem, obym się nie mylił!
Świadomość litewska tkwi głęboko w mentalności ludności wiejskiej. Tkwi ona tam głęboko swoimi korzeniami. Geny chłopskie wyczuwa się nawet wśród inteligencji, ze wszystkimi negatywnymi przejawami tej sytuacji. Każdy Polak to dziedzic, a żaden chłop nie cierpi tych "krwiopijców". Z tego wynika wrogość, w stosunku do Polaków. Na tych przesłankach buduje się nacjonalizm, ksenofobię, nietolerancję. W litewskim charakterze tkwią takie cechy jak chytrość, przebiegłość, podstęp, kłamstwo i przekonanie, że rację ma ten, kto ma siłę. Łagodność jest przejawem słabości. Szczególnie politycy w negocjacjach powinni o tym wiedzieć. W niektórych przypadkach, aby prawda dotarła do chłopskiego interlokutora trzeba go rąbnąć "w mordę". Przyjęte w cywilizowanej Europie łagodne negocjacje, dla każdego Litwina są dowodem słabości przeciwnika. Tu negocjacje należy prowadzić z kindżałem w ręku.
Litwini swoje głębokie kompleksy narodowe starają się ukryć pod przykrywką wybujałego nacjonalizmu. Przed Rosją odczuwają lęk, wobec Niemców są pełni uniżonej atencji, pozostają więc Polacy, na których odgrywają się w sposób najbardziej prymitywny jaki już nie spotyka się w cywilizowanym świecie. Jakby się Litwini nie starali to i tak w swoim narodowym charakterze należą do Wschodniej Europy, a ci o innym spojrzeniu i europejskiej świadomości dawno już wyjechali na Zachód i nie mają najmniejszej chęci wracać do tej rzeczywistości.
Władysław Trzaska - Korowajczyk