Dowgwillo_kop

Witamy    |    Nazwisko    |    Herb    |    Genealogia    |    Koligacje    |    Pamiątki z podróży    
  Represjonowani    |     Lekcja historii    |     Aktualności   |    Żołnierze Wyklęci     |    Matki Polki
   Polskie Kresy     |    Śpiewnik wileński    |    Nakład wyczerpany




 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Kazimierz Juchniewicz

Ludzie jak wielkie góry

Wspomnienia Jerzego Juchniewicza z biuletymu "Ostróg" nr. 87 wydawanego przez Koło Przyjaciół Ostroga nad Horyniem.

Ludzie jak wielkie góry. W miarę oddalania się dostrzegamy ich pełne piękno. Tak myślę o moim niezwykłym Ojcu - Kazimierzu Juchniewiczu, gdy spoglądam w przeszłość i pośród cennych pamiątek rodzinnych widzę liczne dokumenty ilustrujące Jego pełne zawirowań życie. Był dla mnie wzorem i choć dawno nie żyje, Jego nauki stanowią wciąż bagaż zaleceń, którymi należy kierować się na co dzień. Los mego Ojca jest dowodem na to, jakimi zasadami kierowało się pokolenie Polaków, którego dzieciństwo przypadło jeszcze na czas zaborów, a ówczesna młodość naznaczona była potrzebą walki o wolną Ojczyznę.
Urodził się 4 lutego 1901 roku w Osiecznie (pow. Leszno, woj. poznańskie). Mając 18 lat, już jako ochotnik walczył w Powstaniu Wielkopolskim, w Kompanii Osieckiej. Brał udział w bitwie pod Osieczną, a potem na odcinku Leszno - Bojanowo. Po pewnym czasie został przerzucony na odcinek Wolsztyn, następnie do Pniew, a w końcu do Żnina. W listopadzie 1919 r. został odkomenderowany do Wielkopolskiej Szkoły Podchorążych Piechoty w Poznaniu. Po jej ukończeniu 4 lipca 1920 roku, w stopniu podchorążego wysłany został na front bolszewicki do 49 Pułku Piechoty Hallerowskiej, który wchodził w skład 18 Dywizji Piechoty.
22 sierpnia, jako dowódca kompanii pod Mławą, dostał się do niewoli. W obozie internowanych w Westfalii przebywał do października 1920 roku, kiedy udało mu się uciec. Po powrocie do kraju, w listopadzie tego samego roku został wcielony do baonu zapasowego 49 Pułku Piechoty stacjonującego wówczas w Kołomyi.
W 1921 roku został awansowany do stopnia podporucznika. W lipcu tegoż roku znalazł się w pułku, gdzie pełnił początkowo funkcję dowódcy plutonu, a następnie kompanii. 1 sierpnia 1922 roku został awansowany do stopnia porucznika. Po 13 latach otrzymał awans na kapitana. Od lutego 1935 roku znalazł się na stanowisku dowódcy kompanii w Szkole Podoficerskiej Piechoty dla Małoletnich w Śremie, a w lutym 1939 roku rozkazem Ministra Spraw Wojskowych został przeniesiony do Samodzielnego Referatu Technicznego Oddziału II Sztabu Głównego w Warszawie. Po klęsce wrześniowej przekroczył granicę polsko-rumuńską, po czym dostał się do Francji i natychmiast wstąpił do twórzącej się Armii Polskiej pod dowództwem generała Władysława Sikorskiego. Po kapitulacji Francji przedostał się do Wielkiej Brytanii. Tam trafił do Pierwszejj Dywizji Pancernej generała Maczka.

Juchniewiczowie 1938
Kazimierz Juchniewicz jako dowódca kompanii w Szkole Podchorazych w Śremie
z żoną Marią, córką Danutą i synem Jerzym w 1938 roku.

Do kraju wrócił w stopniu podpułkownika i rozpoczął pracę w Szczecinie w Przedsiębiorstwie Elektrotechnicznym. Zdawało się, że to był szczęśliwy koniec losu polskiego żołnierza - tułacza. Niestety "czas pogardy" się nie skończył. W listopadzie 1951 roku mój Ojciec został aresztowany przez Urząd Bezpieczeństwa i osadzony w więzieniu na Mokotowie w Warszawie, skąd wrócił dopiero w lutym 1954 r.
W 1957 roku został zrehabilitowany za bezpodstawne więzienie Go. Za czynny udział w Powstaniu Wielkopolskim otrzymał Dyplom nadany przez Komendę Straży Ludowej i mianowanie na stopień majora. Władze PRL-u nie uznały stopnia podpułkownika, który Kazimierz Juchniewicz otrzymał oficjalnie nominacją alianckich sił zbrojnych na Zachodzie 24 grudnia 1948 roku.
Życiorys mojego Ojca wskazuje na wielkie oddanie sprawie Ojczyzny. Otrzymał 18 różnorodnych odznaczeń, przyznanych przez Polskę, Francję i Anglię. Wymienię tu najważniejsze z nich: Medal za wojnę 1918/1921, Medal 10-lecia Odzyskania Niepodległości - 1928, Medal Niepodległości - 1933, Brązowy i Srebrny Medal za długoletnią służbę (1938 i 1939), Srebrny Krzyż Zasługi, Defence Medal I Korpusu - 1946, Croix des Combattants Volontaires - 1946.
W nagrodę za waleczność Kazimierz Juchniewicz otrzymał: Medal Wojenny gen. Eisenhovera - 1948, Aliancki Krzyż Zasługi - 1948, Commandeur de la Croix du Merite - 1948, Medaille D'Europe - 1948, Wielkopolski Krzyż Powstańczy - 1957, Medal Zwycięstwa i Wolności 1970, Krzyż Kawalerski Odrodzenia Polski - 1972.

Juchniewiczowie 1967
Chrzest mego brata Piotra w Szczecinie przed kościolem Królowej Korony Polskiej, sierpień 1967. Na zdjęciu są od prawej strony: w pierwszym rzędzie – mój dziadek Kazimierz, moja kuzynka ze strony mamy – Grażyna, moja mama Janina z bratem Piotrem, ja w okularach, moja babcia i żona dziadka Kazimierza Maria, z przodu moj kuzyn ze strony mamy – Hieronim. W drugim rzedzie od prawej strony: moja babcia Józefa – mama mojej mamy Janiny, cztery osoby z rodziny mamy Janiny: wujek Stanisław, kuzynostwo Alfred i Katarzyna, ciotka Józefa. Reszta osób na zdjęciu to bliscy i znajomi rodziny Juchniewiczow.

Jestem dumny z powodu pełnego chwały życiorysu mojego Ojca. Był wielkim patriotą, zawsze wiernym Bogu, Narodowi i Ojczyźnie, w której spotkały go także, jak wielu rodaków po powrocie z Zachodu, niezasłużone ciosy. Mnie, jako synowi, Ojciec przekazał swój rycerski etos, któremu zawdzięczam lekcje miłości Boga, Ojczyzny i Człowieka. Tato był oddany swej misji służenia Polsce. Stanowił wielki autorytet dla mnie i siostry. Od niego uczyłem się szacunku dla odwiecznych polskich wartości, a także zdolności akceptowania przeciwieństw losu. Od niego czerpałem pogodę ducha i potrzebę służenia ukochanej Polsce. Pragnąłbym, aby na życiu mego Ojca wzorowali się i naśladowali Go młodzi Polacy, by wiedzieli, co to jest patriotyzm i rozumieli, jak być prawdziwym człowiekiem z zasadami humanitaryzmu w sercu.

 

Od Redakcji: Pan Jerzy Juchniewicz to doskonały i serdeczny, lekarz, mieszkający w Szczecinie oraz społecznik, zasłużony wieloma charytatywnymi akcjami. Swą pracę zawsze traktował jak misję w stylu doktora Judyma. To także bardzo ciepły, troskliwy mąż i ojciec oraz uwielbiany przez wnuków dziadziuś.


Tadeusz Juchniewicz - następna generacja kontynuatorów tradycji patriotycznych - oddaje hołd swoim dziadkom. Szczecin, listopad 2015. Źródło: narodowyszczecin