Dowgwillo_kop

Witamy    |    Nazwisko    |    Herb    |    Genealogia    |    Koligacje    |    Pamiątki z podróży    
  Represjonowani    |     Lekcja historii    |     Aktualności   |    Żołnierze Wyklęci     |    Matki Polki
   Polskie Kresy     |    Śpiewnik wileński    |    Nakład wyczerpany




 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

O stosunkach polsko-litewskich (do 1999 roku)

Poniżej fragment bardzo wartościowej książeczki Tadeusza Kowzana (1922-2010) zatytułowanej "Wilno. Polska-Litwa "Kocham cię - Ja też nie"". Fragment ten był początkowo samodzielnym artykułem przeznaczonym dla czytelnika francuskojęzycznego, ale dzięki tłumaczeniu profesora Tadeusza Zawadzkiego został dołączony do tego tryptyku.
Tadeusz Kowzan, Wilnianin z urodzenia, jest znanym na świecie naukowcem przede wszystkim z dziedziny teatrologii i historii literatury francuskiej. W ostatnich latach swego życia zajmował się też genealogią,heraldyką i współpracował z Towarzystwem Przyjaciół Wilna i Ziemi Wileńskiej.
"Kocham cię - Ja też nie"
to popularne wyrażenie francuskie i tytuł piosenki, jaką Serge Gainsbourg skomponcwal w 1964 r. na prośbę Brigitte Bardot. Ten absurdalny zwrot wyraża nie odwzajemnioną miłość i wykrętną replikę partnera (partnerki).
Tadeusz Kowzan kończy swoją przedmowę tymi słowami:
Książeczkę tę wypada dedykować tym, którzy przejmują i którzy w przyszłości przejmą pochodnię rozjaśniającą zawiłe dzieje tego szczególnego zakątka Europy, jakim jest Wilno i Ziemia Wileńska.




W Europie środkowej, gdzie u źródła niesnasek narodowościowych pojawiają się często różnice religijne, fakt antagonizmu litewsko-polskiego stanowi wyjątek wielce osobliwy. Zarówno Litwini jak Polacy to w większości gorliwi katolicy, ongiś narażeni na zakusy pruskiego protestantyzmu lub też koscioła prawosławnego. A przy tym, od XIV do XVII wieku Korona Polska i Wielkie Księstwo Litewskie były ze sobą tak ściśle zespolone, że - w przededniu pochłonięcia ich przez imperium rosyjskie - stanowiły jedno państwo. I oto, gdy tylko oba narody, w wyniku pierwszej wojny światowej, odzyskały niepodległość, stosunki wzajemne Polaków i Litwinów stały się fatalne - głównie z racji stawki geopolitycznej miasta, które Litwini nazywają Vilnius, Polacy Wilno, Rosjanie i Niemcy Wilna, Żydzi Vilnè, Francuzi i Anglicy Vilna.

Trzeba sięgnąć aż do XIII wieku, by odnaleźć ślady najdawniejszych kontaktów między Polakami, ludem słowiańskim, a Litwinami, ludem określanym jako "bałtycki", ponieważ osiedlił się on, prawdopodobnie w VI czy też VII wieku, wzdłuż południowo-wschodniego wybrzeża Bałtyku.

Wśród plemion bałtyckich rozróżnia się cztery grupy językowe: staropruską, litewską, łotewską i całkiem wymarłą mowę Jaćwingów. Język staropruski jest dziś językiem martwym, litewski i łotewski to jedyne żywe języki bałtyckie. Są one najstarsze ze wszystkich języków indoeuropejsktch, najbliższe sanskrytu, z czego Litwini, podobnie zresztą jak i Łotysze, są wielce dumni. Starszeństwo to można wyjaśnić odosobnieniem, w jakim żyły te ludy przez całe wieki, zdeterminowanym przez bagna i nieprzebyte puszcze oddzielające je od świata zewnętrznego,
tj. świata Słowian.

Litwini byli ludem wojowniczym. Historycy naliczyli za okres 1246-1383 osiemnaście najazdów na ziemie polskie, glęboko ku południowi. W wyniku tych wypraw dziesiątki tysięcy jeńców, mężczyzn i kobiet, zostały uprowadzone na Litwę; oni pierwsi wprowadzili tam język polski, a także chrześcijańskie obyczaje.

Z punktu widzenia organizacji politycznej Litwa stanowiła aż do początku XIII w. zbiorowisko około dwudziestu księstw. Zjednoczyć je udało się wielkiemu księciu Mendogowi (we współczesnym litewskim Mindaugas) około roku 1235. Przyjąwszy chrzest w r. 1251 otrzymał on koronę królewską od papieża Innocentego IV w r. 1253, ale wyrzekł się wiary chrześcijańskiej w r. 1260. Chrystianizacja Litwy rozpoczęła się dopiero w r. 1386, wraz z chrztem wielkiego księcia litewskiego Jagiełły (Jagello - taką formę imienia podają źródła historyczne tej epoki; we współczesnym litewskim - Jogaila), który został królem Polski i założycielem słynnej dynastii.Wladyslaw JagielloKrolowa Jadwiga_Matejko
Władysław II Jagiełło i jego żona Jadwiga.

Ekspansja feudałów litewskich nie kierowała się jednak ku zachodowi i południu (to jest w stronę Królestwa Polskiego) ale ku wschodowi, a następnie ku południowo-wschodowi. Dzięki podbojom, ale także układom, małżeństwom książęcym, działaniom i intrygom dyplomatycznym, dzięki wreszcie wykorzystywaniu rywalizacji między księstwami rusklml, rozpostarli oni swoje zwierzchnictwo nad rozległymi obszarami, aż do granic Wielkiego Księstwa Moskiewskiego na wschodzie i aż do wybrzeży Morza Czarnego. W XV wieku terytorium Wielkiego Księstwa Litewskiego przewyższało rozmiarami dzisiejszą Białoruś i Ukrainę. Zamieszkiwała je ludność posługująca się narzeczami słowiańskimi, zbliżonym i do staroruskiego i staropolskiego. Wystąpiło przy tym zjawisko rzadkie w historii: zdobywcy niedość że nie narzucili swej mowy ludom poddanym ich wladzy, ale przyjęli ich języki. [ Ksiądz Kalixt Kossakowski, autor Gramatyka języka żmudzkiego (Wilno 1832), tak oto określa jedną z przyczyn upadku języka żmudzkiego: "Zawojowanie całej Rusi białey przez xksiążąt Litewskich i chęć przypodobania się nowym poddanym, przez przyjęcie ich języka"
(s. VIII).]
Ułatwiała ten proces okolicznośc, że język polski był już obecny na Litwie etnicznej i że język staroruski był używany w stosunkach z księstwami Rusi.

Wytworzył się więc język, który od XIV wieku począwszy stał się językiem urzędowym Wielkiego Księstwa Litewskiego, przodkiem dzisiejszego języka białoruskiego (zajmuje on miejsce pośrednie między rosyjskim a polskim). W tym to języku redagowano oficjalne dokumenty Wielkiego Księstwa Litewskiego, początkowo cyrylicą, później, pod wpływem łaciny i polskiego, alfabetem łacińskim. Ludność mówiąca wyłącznie po litewsku stanowiła zaledwie kilka procent mieszkańców tego rozległego państwa. Zresztą obszar używania litewskiego przez zwartą językowo grupę ludności nie przekroczył, na przestrzeni wieków, granic Republiki Litewskiej z lat międzywojennych. Dodajmy, że z tej właśnie racji nacjonaliści białoruscy
XX wieku zgłaszają prawa Białorusi do miana Litwy (po białorusku Litva, we współczesnym litewskim Lietuva) .

Gdzie znajdowała się stolica Wielkiego Księstwa Litewskiego, to jest siedziba wielkiego księcia? Mendog wybrał na stolicę Nowogródek (dziś na Białarusi, tamże też zostal ochrzczony (1251) i koronowany (1253) Wielki książę Gedymin (lit. Gediminos), który kazał się mienić Rex Lituanorum
et multorum Ruthenornm, wybrał na stolicę najpierw Troki, późtniej, około r. 1322 zbudował w Wilnie zamek drewniany i przeniósł tam siedzibę władzy. Sprowadzał do stolicy kupców i rzemieślników polskich, ruskich, żydowskich. Perwsze rodziny żydowskie, jakie znalazły schronienie w Wilnie, to uchodźcy rn.In. z księstw niemieckich; dopiero w ciągu XVI wieku wspólnota żydowska rozrosła się liczebnie w widoczny sposób. Od XlV wieku Wilno było ośrodkiem wielojęzycznym, wieloetnicznym i wielewyznaniowym. Wiedziony racjami politycznymi, Gedymin nie odważył się jednak przyjąć chrztu. [Stosuję pisownię "Gedymin", a nie formę zmiękczoną (Giedymim), jaką przybrało to imię w języku polskim (niektórzy Polacy wymawiają wadliwie"gieografia", "Eugiemiusz", "Gieremek"), podobnie jak zmiękczenie w wymowie litewskiej.]

Uczynit to wnuk Gedymina, Jagiełło, wielki książę od roku 1377, który położył podstawy unii Wielkiego Księstwa Litewskiego z Królestwem Polskim. W obliczu groźby ze strony Krzyżaków, zdecydował się on poślubić młodziutką królowę Polski, Jadwigę. Na chrzcie w Krakowie przyjął imię Władysława i po koronacj i na króla polskiego rezydował częściowo w Krakowie, a częściowo w Wilnie, gdzie założył biskupstwo. Za jego panowania wydarzeniem najświemiejszym i najbardziej brzemiennym w następstwa polityczne było zwycięstwo polsko-litewsko-ruskie odniesione nad Krzyżakami pod Grunwaldem (1410). Historiografia polska niemal jednogłośnie widzi we Władysławie Jagielle Wielkiego monarchę dwóch narodów, któremu udało się utworzyć najważniejszą siłę polityczną i militarną tej części Europy. Natomiast nacjonaliści litewscy w XIX wieku wytworzyli obraz zdrajcy, który dał początek wszystkim nieszczęściom narodu litewskiego.

Bitwa pod Grunwalem_Matejko
Bitwa pod Grunwaldem. Obraz Jana Matejki.

Stowarzyszenie dwóch państw, Krolestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego, stało się bardziej ścisłe i mocne dzięki Unii Lubelskiej (1569) za panowania Zygmunta Augusta, ostatniego króla dynastii Jagiellonów. Litwa zachowała jednakże swoje główne instytucje państwowe, swoje prawodawstwo i wymiar sprawiedliwości, swój skarb i swoje wojska. Mając jednego monarchę i wspólny sejm ta Respublica polono-lituana była potocznie nazywana Rzecząpospolitą Obojga Narodów. Dopiero Konstytucja 3 Maja 1791 r. usankcjonowała zlanie się tych dwóch organizmów w jedno państwo. Stało się to jednak w okresie rozbiorów Polski przez Rosję, Prusy i Austrię .

Unia lubelska_Matejko
Unia Lubelska. Obraz Jana Matejki.

W ciągu całego XIX wieku Polacy i Litwini dzielili ten sam los narodów ujarzmionych i solidarnie zrywali się do powstań przeciw Rosji w r. 1831
i 1863. Wreszcie odzyskali niepodleglość, ale już oddzielnie, w wyniku pierwszej wojny światowej.

blok witblok witblok witblok witblok witblok wit5 Zloty_1831blok witblok witblok witblok witblok witPieczec_1863
Moneta 5-złotowa z okresu Powstania Listopadowego (1831) i pieczęć Rządu Narodowego z Powstania Styczniowego (1863)

Powróćmy do sytuacji językowej na terytorium Wielkiego Księstwa Litewskiego, a przede wszystkim w Wilnie. Jeśli chodzi o wielkich książąt, to Gedymin znał zarówno język litewsk i jak i ruski. Wnuk jego, Władysław Jagiełło, posiadał znajomość litewskiego, ale w stosunkach ze swym otoczeniem i przy wykonywaniu swych funkcji władcy posługiwał się przede wszystkim językiem ruskim. Zostawszy królem Polski nauczył się bez trudu polskiego, ponadto znał prawdopodobnie język niemiecki. On sam, zarówno jak jego kuzyn i rywal Witold (we współczesnym litewskim Vytautas), byli ostatnimi wielkimi książętami litewskimi, władającymi językiem litewskim. Wnuk Władysława Jagiełły, Kazimierz (1458-1484), kanonizowany w r. 1602, patron Litwy i Królestwa Polskiego, przebywał na przemian w Krakowie i w Wilnie; wychowany w środowisku polskojęzycznym młody książę nie mowił po litewsku; posiadał natomiast znajomość łaciny.

Od połowy XVI wieku oficjalny język ruski był stopniowo zastępowany przez polski. W r. 1551 regulamin rady miejskiej Wilna został ogłoszony po polsku i zatwierdzony przez Zygmunta Augusta, prawnuka Władysława Jagiełły. Od XVII wieku począwszy wszyslkie dokumenty publiczne i prywatne (protokóły z posiedzeń zgromadzeń lokalnych, akta sądowe, te tamenty itd.) redagowane byly w języku polskim; w archiwach wileńskich przechowywane są ich tysiące.

W ciągu dwóch następnych wieków zaznaczała się co raz bardziej bariera językowa między litewskim, językiem bałtyckim, którego ewolucja była nader powolna, a dwoma językami słowiańskimi, ruskim i polskim. Bastionem mowy litewskiej pozostawała część zachodnia Wielkiego Księstwa, Żmudź, po łacinie Samogitia, po litewsku Žemaičia. Rozróżnienie między Litwą a Żmudzią znajdujemy już w najstarszych źródłach pisanych. Witold nosił tytuł księcia lub wielkiego księcia Litwy i Żmudzi, do których to księstw kronikarze (na przykład Gilbert de Lannoy w r. 1413) dodawali jeszcze Ruś. Podztał taki stosowany był w pracach geografów, gdzie te dwa kraje traktowano w odrębnych rozdziałach lub ustępach. Czynili to m.in. Sebastian Münster (1543) i geograf flamandzki Ortelius (1570); ten ostami twierdził co następuje: Sub regno Poloniae continetur Lituania; Samogitia et Masovia (W ramy Króleswa Polskjego wchodzą Litwa, Żmudi i Mazowsze). Większość map, począwszy od atlasu Orteliusa, rozróżnta te dwie całości geograficzne.

Rozgraniczeniu terytorialnemu odpowiada rozróżnienie językowe. Jak mówią kroniki, mowa litewska była w powszechnym użyciu na Żmudzi, podczas gdy na Litwie mówiono językiem słowiańskim. W dziele Liber cronicarum (Księga kronik), wydanym w Norymberdze w r. 1493, w rozdziale "Lituania" Hartmann Schede utrzymuje: Sermo genti(s) slavonicus est (Mowa ludności jest słowiańska). Wspomniany wyżej Sebastian Münster w pracy Cosmographey (1543), zredagowanej w staroniemieckim, pisze w rozdziale 74, "Littaw": Der Spraachen halb stimmen sie zu den Poländischen (Języki odpowiadają polskiemu). Praca ta został a znacznie poszerzona i opublikowana po francusku (Paryż 1575) przez François de Belle-Forest pod tytułem Cosmographie universelle de tout le monde. A oto w jaki sposób cytowane powyżej zdanie Münstera zostało przełatane i rozwinięte: "Oni (tj. Litwini) posługują się mową słowiańską, tak jak polacy. Albowiem ten język rozpościera się szeroko i jest wspólny licznym narodom. Głównym miastem tego całego obszaru jest Wilno... (s. 1815). "Od pólnocy Litwini graniczą ze Żmudzinami" (s. 1814) . W tym samym czasie wspomniany wyżej Ortelius pisze w swoim Theatrum orbis terrarum (1570) : LITHUANlA. Sermo gentis ut Polonis, Slavonicus. [...) Samogitia, quod eorurn lingua terra inferior sonat (Litwa. Język tego ludu taki jak i polaków, słowiański. Żmudź, co w ich języku oznacza ziemię niższą). Istotnie, nazwa litewska Žemaičia znaczy "ziemia niższa". Ortelius dodaje jeszcze, że Rusini nadają jej miano Samotzkasemla.

Żmudź była zatem kolebką i bastionem ludu i języka litewskiego, podczas gdy Litwa stanowiła pewien zespół państwowy, utworzony dzięki podbojom wielkich książąt. Im bardziej Wielkie Księstwo Litewskie stawało się znane w świecie, tym dobitniej podkreślano specyficzny charakter Żmudzi. Wtedy właśnie zaczęto język litewski określać mianem żmudzkiego. Oto fragment raportu kuratora Wileńskiego Okręgu Nauk, księcia Adama Czartoryskiego, z 1824 r.:

W stolicy Litwy powinno się zaprowadzić kurs litewskiego albo żmudzkiego, jako ciekawostki ułatwiającej badania historyczne i zachęcającej do nich oraz jako narzeczy, którym mówi jeszcze liczna ludność. Wszyscy księża diecezji żmudzkiej powinni kazać i nauczać w tym języku. Uczniowie seminarium przeznaczeni do tej diecezji będą mogli korzystać z kursu języka litewskiego na Uniwersytecie. Jak dotąd nie udało się znaleźć osoby, która obok innych niezbędnych wiadomości posiadałaby również znajomość litewskiego i która potrafllaby systematycznie! na odpowiednim poziomie go wykładać. [Cytat według" Daniel Beauvois, Szkolnictwo polskie na ziemiach litewsko-ruskich, 1803-1832, tom t, "Uniwersytet Wileński", przeł. Ireneusz Kania, Rzym-Lublin (KUL) 1991, s. 266.]

Język litewski utrzymał się na terenach na zachód od Wilna, natomiast polski wkraczał coraz szerzej na Żmudź jako język szlachty (bardzo licznej), właścicieli ziemskich, duchowieństwa oraz kupców, w szczególności w miastach. Kowno, stolica Republiki Litewskiej od r. 1918 do 1939, liczyło w roku 1923 22,7 % Polaków, a tylko 6,6 % Litwinów (Żydzi i Rosjanie stanowili większość ludności).

A o to skład ludności Wilna wedle narodowości, określonej przez kryterium językowe (w procentach). [Spadek procentowy ludności żydowskiej na rzecz Polaków w okresie między r. 1928 i 1931 tłumaczy się tym, że coraz więcej Żydw deklarowało narodowość poIską.]

 

1910

1916

1919

1928

1931

1941

Polacy

56,0

50,1

56,2

55,0

65,9

50,7

Żydzi

36,0

43.5

36,1

40,0

28,0

b.d.

Litwini

2,0

2,6

2,3

0,5

0,8

28,1

blok witblok wit
W miarę wzrastania liczby Żydów Wilno stało się w ciągu wieków "Jerozolimą litewską", ośrodkiem żydowskiej kultury, może najważniejszym w świecie. Językiem, który na ulicach Wilna słyszało się najczęściej, był - po języku polskim - jidysz. Mimo trwającego z górą wiek zaboru rosyjskiego, kiedy to posługiwanie się językiem polskim było zakazane w miejscach publicznych, większość żydów wileńskich biegle nim władała. [O dziejólch Żydów wileńskich zob.: Henri Minczeles, ViIna, Wilno, Vilnius, Ia Jérusalem de Lituanie, Paris,Ed. La Découverte, 1993].

Miasto polsko-żydowskie w XIX i w XX wieku Wilno posiadało znikomą liczbę mieszkańców języka i narodowości litewskiej. A co się tyczy okolic Wilna, Polacy stanowili tam w roku 1916 (spis ludnośct przeprowadzony przez Niemców) - 89,8 %, a w roku 1919 - 87,3 % ludności.

Podkreślić tu trzeba dwa aspekty problemu językowego. Z jednej strony, jeśli już mówimy o polonizacji, był to proces powolny, pokojowy, dokonywany drogą oddziaływania kulturowego, daleki od przymusu i przemocy, w przeciwieństwie do rusyfikacji i germanizacji, którym poddani byli Polacy i Litwini w XIX w. Z drugiej strony polonizacja, dokonana zresztą jedynie w części Wielkiego Księstwa Litewskiego, odbywała się przede wszystkim kosztem języka ruskiego, który panował na tym obszarze. Mowa litewska, mowa głównie chłopów, oparła się polonizacji i utrzymała się na zachód od Wilna.

Fakt ten właśnie - nie bez analogi i z fenomenem bretońskim, baskijskim czy irlandzkim - umożliwił litewskie odrodzenie narodowe u schyłku XIX w., odrodzenie, które początkowo urzeczywistniało się głównie za pośrednictwem kultury i folkloru: prasy, książek, śpiewów i legend ludowych. Ojcem- tego odrodzenia był lekarz, którego imię i nazwisko pisało się po polsku Jan Basanowicz a po litewsku Jonas Basanavicius. To jeszcze jeden z paradoksów, w które obfitują dzieje stosunków litewsko-polskich: ów ruch skierowany przeciw wpływom kultury polskiej (a nie przeciw wpływom kulturowym zaborców rosyjskich, uważanym za mniej "niebespieczne ") był dziełem ludzi, którzy uzyskali swą pozycję społeczną w ramach kultury polskiej i którzy początkowo byli w rozterce pomiędzy polską a litewską świadomością narodową .

Ci synowie chłopów, często wychowani w połskich seminariach duchownych albo też w polskich uniwersytetach w Krakowie i Lwowie, zwrócili się ku językowi swych rodziców i dziadków z zamiarem nadania mu rangi języka literackiego, a także oczyszczenla go z licznych polonizmów. Reagując przeciw polonjzacji w wiekach poprzednich i przeciw rusyfikacji w wieku XIX zabrali się oni gorliwie do lituanizacji słownictwa, zaczynając od własnych nazwisk, a następnie dodając do wszystkich imion i nazwisk obcych końcówki typowo litewski e -as, -is, -us. Czesław Miłosz (ur. w 1911 na Litwie) powiedział: "Litwa jest tworem nowoczesnym, wytworem filologii. Mało kto rozumie, że filologia o wiele więcej niż htstorta stworzyła Litwę" [Rozmowa z C. Goussef i Y. Plasseroud: "Entre Wilja et Wilenka", w publikacji zbiorowej Pays baltes, "Autrement", Paris, styczeń 1991, s.185.]
Zaś Yves Plasseraud, francuski znawca krajów bałtyckich, zauważa odnośnie litewskiego odrodzenia narodowego: "Uderza tu jedna z cech nacjonalizmu litewskiego (w przeciwieństwie do innych Bałtów), a mianowicie jego charakter wiejski, często klerykalny. Skutkiem słabości klasy średniej nacjonalizm jest tu bardziej prymitywny i mniej niż gdzie indziej powiązany z duchem demokratycznym".[ Les etats baltes, 2 wyd., Paris, Montchrestien, 1996, s. 96.]

W następstwie zawalenia się imperium carów w r. 1917 oraz klęski militarnej Niemiec i Austro-Węgier w r. 1918 ukonstytuował się szereg państw w Europie Środkowej. W ich liczbie Polska i Litwa, dwa kraje, które miały sześć wieków wspólnej historii, zespalającej je coraz mocniej. Wszystko składało się na to, żeby teraz zbliżyły się do siebie, a przecież w chwili odzyskania niepodległośct jawią się one jako wrodzy sobie bracia. Głównym przedmiotem sporu była kwestia Wilna. Jaki kompromis znaleźć pomiędzy prawami historycznymi (takie same prawa historyczne wysuwają Białorusini) a wolą ludności, w większości polskiej?

Józef Piłsudski, syn Ziemi Wileńskiej i spadkobierca tradycji Wielkiego Księstwa Litewskiego, który stał na czele państwa polskiego przez pierwsze lata niepodległości, marzył o wskrzeszeniu państwa połsko-Iitewskiego, a przynajmniej o utworzeniu federacji zdolnej oprzeć się groźbie sowieckiej. Wszystkie jednak propozycje w tym kierunku zostały odrzucone przez kierownictwo polityczne nowej Litwy. Było ono urzeczone hasłem absolutnej niezależności, a także ideą jednego jedynego języka w nowym państwie, i urzeczywistnienia snu, aby Wilno, miasto zamieszkałe w znacznej większości przez Polaków, stało się stolicą państwa wyłącznie litewskojęzycznego. Nawet za cenę współpracy z Niemcami czy też z Rosją sowiecką (co też nastąpiło z tragicznym dla Litwy skutkiem w latach 1939--40 .

Wśród zmiennych losów Wilna i Wileńszczyzny, w lalach 1917-1920, zajmowanych kołejno pnez wojska niemieckie, sowieckie i polskie. Litwini byli zawsze przeciw Polakom, uważanym za wroga numer jeden. Wiązali oni z reguły swój los z aktualnym okupantem tej ziemi. Dzięki poparciu dowódcy garnizonu niemieckiego, grono niepodległościowców litewskich utworzyło w Wilnie, we wrześniu 1917 r., radę litewską (Taryba) pod przewodnictwem Antanasa Smetony i ogłosilo niepodległośc Litwy 16 lutego 1918 r. Wobec zbliżania się Armii Czerwonej, w pierwszych dniach stycznia 1919 r. Taryba wycofała się wraz z oddziałami niemieckimi i zainstalowała się w Kownie.

W tym samym czasie wojska polskie powstrzymywały, wśród ciężkich walk, inwazję sowiecką. W kwietniu 1919 r. Polacy wyzwolili Wilno, które jednak w lipcu 1920 r. zostało ponownie zdobyte przez Armię Czerwoną. W tej to sytuacji, gdy wojska polskie czyniły wszystko, by uratować swój kraj i zagrodzić armii sowieckiej drogę do zachodniej Europy, przy czym wspomagane były przez francuską misję wojskową generała Weygand'a (znajdował się tam także młody oficer Charles de Gaulle), przedstawiciele rządu litewskiego udali się do Moskwy celem podpisania, 12 lipca 1920 r., traktatu pokojowego, oddającego Litwie znaczną część Wileńszczyzny. Wojsko litewskie współpracowało następnie z Armią Czerwoną w jej działaniach przeciw Polsce.

Oto świadectwo Michaila N. Tuchaczewskiego, dowodzącego Arrilą Czerwoną na froncie polskim (mianowany po em marszałkiem, stal się ofiarą czystek stalinowskich w r. 1937), który w swej pracy o wojnie polsko-sowieckiej Pochód za Wisłę pisze:

Kiedy tylko Litwinl wyczuli, że Armia Czerwona odnosi zupełnie wyraźne powodzenia, ich stanowisko neutralne natychmiast zmieniło się na wrogie w stosunku do PolskI. Oddziały litewskie uderzyły na polskie siły, zajmując Nowe Troki i stację Landwarów. Szybki ruch Korpusu Konnego i pomoc wojska litewskiego odcięły Północnej Armii polskiej linię odwrotu ku Oranom i Grodnu". [M. Tuchaczewski, Pochód za Wisłę, Łódź 1989. s. 175.]

Na szczęście jednak dla Polski, dla Europy, a także dla Litwy armia polska zatrzymała na przedpolu Warszawy inwazję sowiecką w połowie sierpnia (bitwa warszawska). Historyk litewski Jonas Źmiudzinas uznaje i docenia doniosłość tego wydarzenia:

Nietrudno odgadnąć bieg wypadków, gdyby "Cud nad Wisłą" nie miał miejsca; gdyby Polacy, dowodzeni przez generała Weygand'a i jego sztab, nie zadali klęski dywizjom Tuchaczewskiego, traktaty zawarte przez trzy młode państwa bałtyckie z Sowietami stałyby się natychmiast żwistkami papieru. Polacy przyczynill się pośrednio do tego, że Moskwa czuła się zmuszona do przestrzegania, przez dwa dziesięciolecia, traktatu pokojowego z Litwą. Tak wielkle były zasługi dawnego sojusznika, że Litwini, jak nam się wydaje, nigdy nie powinni ich ignorować. [ Commonwealth poIono-lithuanien ou l'Union de Lublin (1569), Paris-La Haye-New York, Mouton, 1978, s. 236.]

Jedyne w tym tekście co może wywałać pobłażliwy uśmiech, to rola przypisywana generałowi Weygand'owi - gest sympatii pod adresem Francuzów - z pewnością w celu przemilczenia nazwiska marszałka Piłsudskiego, głównodowodzącego armii polskiej i bete noire Litwinów.

Pozostawała bolesna kwestia Wilna. Litwini kategorycznie odrzucali propozycję plebiscytu (byłoby szaleństwem z ich strony godzić się na takie rozwiązanie w sytuacji, gdy mogli liczyt najwyżej na kilka procent głosów). [Oscar V. de Lubicz Miłosz, zaciekły rzecznik sprawy litewskiej i oficjallny przedstawieciel Republiki Lilewskiej w Paryżu, przyznając, w artykule z marca 1920 r., że "większość ludności Wilna posługuje się narzeczem polskim", wyraził tę oto rnyśl ultrademokratyczną: "Czas już zerwać w poIilyce z tymi obłudnymi metodami, które polega ją na podporządkowaniu czynników jakościowych, duchowych i narodowych dzleclnadzie danych statystyczych". (Oeuvres completes, t.XlII: Deux messianismes poIitiques, Paris, Ed. Andre Silvaire, 1990, s.156-157.] W tym stanie rzeczy naczelnik państwa Józef Piłsudski zdecydował się na użycie siły. Upoważnił on generała Lucjana ŻeIigowskiego, dowódcę dywizji złożonej wyłącznie z żołnierzy i oficerów pochodzących z tych regionów (tzw. dywizja litewsko-białoruska) do symulacji "buntu", do zajęcia Wilna (co stało się 8 i 9 października 1920 r.) i do proklamowania "niezależnego państwa" pod mianem Litwy Środkowej. Wybory do sejmu Wileńskiego, zbojkotowane przez Litwinów, odbyły się 8 stycznia 1922 r. Przy frekwencji 64% wyborcy miażdźącą większością wyznaczyłi posłów polskich. 20 lutego 1922 r. Sejm uchwalił przyłączenie Litwy Środkowej do Polskl. A wreszcie Konferencja Ambasadorów Ententy (głównie Francuzi i Anglicy) uznała 15 marca 1923 r. nowe granice Polski, w tym granicę z Lilwą.

Republika Litewska nie przyjęła do wiadomości tej granicy etnicznej, która pozostawiała około 200 tysięcy Polaków po stronie litewskiej i 20 tysięcy Litwinów po stronie polskiej. Rząd litewski nie utrzymywał, aż do roku 1938, żadnych stosunków z Polską, granica pozostawała zamknięta, nie istniały żadne przejścia graniczne (za wyjątkiem szlaków przemytniczych), żadne połączenia pocztowe czy kolejowe. Ci, którzy pragnęli udać się do Wilna dla widzenia się z krewnymi, zmuszeni byli jechać okrężną drogą przez Łotwę.

Mit Wilna, stworzony przez przywódców narodowego odrodzenia litewskiego u schyłku XIX wieku, stał się podstawą ideologii państwowej i polityki niepodleglej Litwy. [Mit Wilna i Wieńszczyzny jest nadal dominującym elementem ideologii i polityki nacjonalistów litewskich. Tomas Venclova - litewski pisarz, wielki humunista, przyjaciel Czesława Miłosza - dostrzega analogię między Kosowem a Wileńszczyzną, która jest także "zmltologizowanym centrum państwa, którego mieszkańcy mówią innym językiem". Słowa te, wypowiedziane publicznie podczas niedawnego pobytu w Wilnie poety (zamieszkałego stale w Stanach Zjednoczonych), cytuję według Gazety Wileńskiej z 23 czerwca 1999 r.]

Przybierało to postać tym bardziej jaskrawą, że po paru latach rządów parlamentarnych zamach stanu z grudnia 1926 r. wyniósł na urząd prezydenta (z uprawnieniami dyktatorskimi) przywódcę ultranacjonalistów Antenasa Smetoanę, który pozostawał u steru aż do r. 1940. Całe pokolenie Litwinów wychowane było w nienawiści do Polski i Polaków.

A oto świadectwo, pod piórem Litwinki, autorki powieści autobiograficznej. W r. 1940 była ona dzieckiem. Otóż w pewnym miejscu powieści narratorka, Aurelia, dowiaduje się, że Rosjanie wkroczyli na Litwę :

- Jacy Rosjanie, gdzie?
- O ile zrozumiałam to ta sama sprawa co z Polakami w Vilnius.
- Istotnie , oni najechali Vilnius l ukradli nam naszą stolicę, ale to już było dawno temu, jeszcze nie było mnie na świecie! Jaki to maże mieć związek z Rosjanami?
Jak wszyscy młodzi Litwim, Aurelia uważała Polaków za odwiecznych wrogów.

[Ugné Karvelis, Demain il n'y aura plus de trains, Paris Editions de la Différence, 1991, s. 24. Zaszczepiony w młodościi jad przetrwał sześć dziesięcioleci. Dziś pani Ugné Karvelis jako oficjalne przedstawocielka Litwy w UNESCO czynnie ukazuje swe antypolskie nastawienie.]

Nadszedł rok 1939. 23 sierpnia Ribbentrop i Mołotow podpisali w Moskwie ów osławiony pakt niemiecko-sowiecki z tajną klauzulą przewidującą rozbiór Polski. Litwa miała znaleść się w "sferze interesów" Niemiec. Hitler zaatakował Polskę 1 września 1939 r. Armia Czerwona wkroczyła do Polski 17 września zajmując jedną trzecią jej terytorium, z całą Wileńszczyzną włączme. 28 września, w nowym tajnym protokóle niemiecko-rosyjskim Stalin odstąpił Hitlerowi część okupowanej Polski (lubelszczyznę) otrzymując za to Litwę jako "sferę interesów".

O ile pakt Ribbentrop-Mołotow jest szeroko znany, to zapomina się na ogół o pakcie Iitewsko-sowieckim, podpisanym w Moskwie 10 października, pod naciskiem Stalina (w istocie rzeczy chodzi tu o pakt Smetona-Stalln, tak jak się mówi o pakcie Hitler-Stalin). Związek Radziecki odstępował Litwie Wilno i część Wileńszczyzny, otrzymując w zamian zgodę na umieszczenie na Litwie baz wojskowych. Protokół uzupełniający, w którym wyznaczono nową granicę litewsko-sowiecką, został podpisany w Moskwie 27 paździemika. 28 tegoż miesiąca wojska litewskie wkroczyły do Wilna.

31 paździemika 1939 r. Mołotow w przemówieniu przed Radą Najwyższą ZSSR o świadczył:

Państwo litewskie, liczące dotychczas dwa i pół miliona meszkańców, powiększa znacznie swoje terytorium, zaludnienie jego wzrasta o 500 tysięcy mieszkańców, oraz otrzymuje miasto Wilno, którego liczba mieszkańców dwukrotnie przewyższa liczbę mieszkańców dotychczasowej stolicy Litwy.
Związek Sowiecki zgodził się na włączenie Wilna do Litwy nie dlatego, by w tym mieście przeważała ludność litewska. Większość zaludnienia Wilna nie jest bowiem litewska. Jednakże rząd sowiecki był zdania, iż Wilno, odebrane przemocą przez polskę, powinno przynależeć do Litwy.


Przy całym swym cynizmie, nawet Mołotow nie powoływał się w tym wypadku na zasadę samostanowienia narodów (jakto uczynił nieco wcześniej w stosunku do Ukraińców i Białorusinów).

Ponieważ pakt Ribbentrop-Mołotow i okupacja terytoriów Polski przez Związek Sowiecki nie zostały uznane przez wspólnotę międzynarodową, odstąpienie pewnej części tego obszaru na rzecz państwa trzeciego bylo nielegalne . Było to, co w prawie karnym nosi miano paserstwa ("posiadanie rzeczy skradzionych przez osobę drugą"), Litwini uważali tę transakcję jako uzyskanie terytorium spornego w latach 1918-1920. W oczach mieszkańców miasta i okolic, a także dla rządu polskiego na wygnaniu, była to okupacja: Litwa zajęła pozycję trzeciego państwa biorącego udział w tym czwartym razbioże Polski. Dodajmy, że ani Francja, ani Anglia, będące w stanie wojny z Niemcami, nie uznały tej okupacji.

Nietrudno wyobrazić sobie zdziwienie Litwinów, sprowadzanych masowo do Wilna. Ich umysły byly od lat karmione propagandą o litewskim charakterze miasta, a tu tymczasem nie znajdowali oni ani rodaków, an i nie słyszeli języka litewskiego. Nic, tylko Polacy i Żydzi.

Litwini zachowywali się w Wilnie jak prawdziwi okupanci. Rozwiązali wszystkie polskie organizacje społeczne i kulturalne. Prawie wszyscy pracownicy sIużby publicznej, nauczyciele, a nawet i koIejaże, zostali usunięci z pracy. Stary, słynny Uniwersyt został zamknięty, szkoły ulegały lituanizacji, zabroniono w kilku kościołach odprawiania nabożeństw po polsku. Ci, którzy od wieków zamieszkiwali tę ziemię, otrzymali karty pobytu jako "cudzoziemcy" ( svetimsalis), gdzie często imiona i nazwiska podane były w formie zlituanizowanej, przez dodanie końcówek -as; - us, - is.
Nowoprzybyli natorniast z Litwy etnicznej byli pełnoprawnymi obywatelami. Wielu Polaków zostało deportowanych. Z braku własnej Syberii władze osadzały ich pod nadzorem policyjnym w różnych regionach Litwy, odległych o 100-200 km od Wilna.

Siedem i pól miesiąca po wkroczeniu oddziałów litewskich do Wilna, 15 czerwca 1940 r. Litwa została całkowicie okupowana przez Armię Czerwoną. Wilno stalo się stolicą sowieckiej republiki Litwy z litewskimi komunistami formalnie przy rządach. ["Vilnius musu, bet Lietuva Rusul" ("Wilno nasze ale Litwa dla Rosjan") stało się dość rozpowszedinionyrn powiedzonkiem. Przytacza je Georges Matoré, w książce Mes prisons en Lituanie, BouIogne, Ed. du Griot, 1992, s. 38. Autor, zdecydowany lituanofil, przyznalje: "Trudno było orzec, w r. 1940, do kogo powinno należeć Wilno" (tam że).]

Pod okupacją sowiecko-litewską dyskryminacja narodowościowa zelżała, jako że komuniści w zasadzie źle widzieli nacjonalizm, choćby litewski. Polacy mogli wstępować na uniwersytet (litewski), mogli też z większą łatwością znajdować zutrudruenie. Okres ten wszakże zaznaczył się okrutnymi represjami politycznymi i masowymi wywózkami w głąb ZSSR, szczególnie w czerwcu 1941 r. NKWD wywiozło wtedy z Wilna i okolic 80 tysięcy mieszkańców, Polaków i Litwinów. 22 czerwca 1941 r. Niemcy zaatakowały ZSSR, a Wilno zostało zajęte przez Wehrmacht 24 czerwca. W Kownie, stołecznym mieście Litwy etnicznej, nacjonaliści litewscy wymordowali około trzech tysięcy Żydów, zanim jeszcze wkroczyły tam wojska niemieckie.

Dla Polaków okupacja niemiecka oznaczała okupację polwójną i była najbardziej ponurym okresem w dziejach wzajemnych stosunków polsko-Iitewsktch.[Okres ten został przedstawiony w pracy dokumentarnej Marii Wardzyńskiej, Sytuacja ludności polskiej w Generalnym Komisariacie Litwy, czerwiec 1941 - lipiec 1944, Warszawa 1993, opublikowanej przez Główną Komisję Badania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu, 303 strony.]

Przywódcy litewscy, à priori germanofile, podobnie zresztą jak duża część ludności, zwłaszcza po smutnych doświadzeniach z władzą komunistyczną, witali Niemców pełni entuzjazmu. Spodziewali się uzyskać pewnego rodzaju niezależność i rząd litewski, choćby marionetkowy, na wzór Słowacji. Hitler jednak sprzeciwił się temu; podobny błąd popełnił on zresztą w stosunku do dwóch innych narodów bałtyckich oraz wobec Ukraińców. Mimo to władze niemieckie pozwoliły litwinom na zreorganizowanie aparatu administracyjnego i posługiwały się nimi w represjach wobec Polaków i w eksterminacji Żydów. Formacje litewskie w służbie okupanta (policja, służba bezpieczeństwa, jednostki wojskowe itd.) liczyły 50 tysięcy ludzi na 2 miliony Lnwmów (a więc powyżej 10 % mężczyzn w wieku od 20 do 40 lat).

Większość funkcjonariuszy Gestapo stanowili Litwini: sędziowie śledczy, tajni agenci, informatorzy, strażnicy więzienni. Dawna litewska służba bezpieczeństw , Sauguma, stanowiła teraz integralną część Gestapo. Policja litewska (Hiifspolizeitruppe) liczyła 6 tystęcy ludzi, bataliony tzw. Schutznumnschaft 10 tysięcy. Powołano do życia jednostki specjalne, złożone z ochotników (Ypatingai Burys), których zadaniem była eksterminacja Żydów . Weszly one do akcji nie tylko na Litwie, ale także na Białorusi (Mińsk), w Warszawie, w Lublinie i w obozle za łady na Majdanku. Pierwsze zarządzenie ustanawiające getto wileńskie podpisane zostało 29 czerwca 1941 r., w pięć dni po wkroczeniu Niemców, przez przewodniczącego Komitetu Miejskiego, profesora S. Zymantasa-Źakevićiusa . Ponad 60 tysięcy Żydów polskich zostało zamordowanych w lesie ponarskim, w poblitu Wilna. Rozkazy wychodzily od Niemców, ale wykonawcami byli ochotnicy litewscy. Getto zlikwrdowano definitywnie we wrześniu 1943 r.
[ Wstrząsający dokument, Dziennik pisany w Ponarach od 11 lipca 1941 r. do 6 listopada 1943 r. Kazinierza Sakowicza, opracowany w 1998 r. przez
Rachelę; Margolis, wydany został w Bibliolece Wileńskich Rozmaltości (sertl A, nr 15), Bydgoszcz 1999
]

Niektórzy historycy litewscy podnoszą fakt, iż nie było litewskich dywizji Waffen-SS w przeciwieństwte do analogicznych formac]i łotewskich i estońskich. Niewielka to pociecha, było bowiem znacznie bezpieczniej zabijać bezbronnych ludzi czy zwalczać ruch oporu, niż znaleźć się w piekle frontu wschodniego .

Pomimo intensywnej kolonizacji, Litwini stanowiliw r. 1942 21% mieszkańców Wilna, Polacy zaś 72 %. [ Dane te nie obeimują Żydów.] To oni byli następnyrn, po Żydach, obiektem represji ze strony okupantów hitlerowskich i kolaborantów litewskich; w szczególności w grę wchodziła tu polska inteligencja oraz polski kler. W marcu 1942 r., arcybiskup wileński Romuald Jałbrzykowski, bete noire nacjonalistów litewskich, został aresztowany i osadzony w Mariampolu. Próżno było oczekiwać choćby cienia solidarności czy współczucia ze strony kleru litewskiego ("jestemśmy przede wszystkim Litwinarnt, potem katolikami"). Wręcz przeciwnie, ks. Mećislovas Reinys, biskup sufragan wileński od r. 1940, a przy tym polityczny aktywista, tylko na to czekał. Mianowany przez Watykan administratorem apostolskim urządził wtedy swą uroczystą intronizację w Katedrze. W marcu 1942 r. klasztory uległy ewakuacji, uwięziono 253 zakonników i zakonnic, przekazano wszystkie budynki na rzecz Kośctoła litewskiego, solidarnie z okupantem hitlerowskim występującego przeciwko klerowi polskiemu. Seminarium duchowne zostało zamknięte, aresztowano przy tym i deportowano 80 seminarzystów i 15 profesorów; podobnie postąpiono wobec sześciu kanoników Katedry wileńskiej i dziewięciu profesorów teologii dawnego uniwersytetu, USB. [ Szczegółowy opis prześladowań kleru polskiego w Wilnie daje M. Wardzyńska, op. cit., s. 88-98, 216-217.]

Ruch oporu, kierowany przez rząd polski na wygnaniu, rozwijał się szybko. Związek Walki Zbrojnej, przekształcony w r. 1942 w Armię Krajową, działał w warunkach znacznie trudniejszych niż to miało miejsce w Warszawie czy w Krakowie: członkowie wileńskiego ruchu oporu mieli przeciwko sobie dwóch wrogów, niemieckiego i litewskiego. Tysiące z nich znalazły się w więzieniach i były bestialsko torturowane, przeważnie przez litewskich funkcjonariuszy śledczych. Tysiące z nich podzieliły los Żydów wileńskich w osławionym lesie p narskim. Represje zbiorowe miały miejsce w Wilnie i całej Wileńszczyźnie. A oto dwa przykłady:

- 19 maja 1942 r. w pobliżu Święcian (60 km na północny wschód od Wilna) partyzanci sowieccy zaatakowali wojskowy samochód niemiecki, zabijając trzech oficerów. Zarządzając represje Niemcy dali wolną rękę policji litewskiej, która dokonała masakry ponad tysiąca (400 według komunikatu oficjalnego) polskich inteligentów i włościan z kilku wsi, mężczyzn, kobiet i dzieci.

- 15 września 1943 r. dokonano egzekucji litewskiego agenta Gestapo, Mariana Padaby, zaraz potem zostało aresztowanych 140 wilnian spośród polskiej elity intelektualnej w oparciu o listę sporządzoną przez litewską służbę bezpieczeństwa, która orientowała się w polskim środowisku znacznie lepiej niż Niemcy. Dziesięć osób zostało rozstrzelanych 17 września, około setki innych osadzono jako zakładników w jednym z litewskich obozów koncentracyjnych.

Już od r. 1942, a w szczegolnośct od r. 1943, Armia Krajowa przeszła do walki zbrojne. [Syntezę wydarzeń tego okresu dał wilnianin, Jarosław Wołkonowski. w swej udokumentowanej pracy Okręg Wileńsk i Związku Walki Zbrojnej - Armii Kraowej w latach 1939- 1945, Warszawa, Adiutor, 1996, 386 stron.]

W pobliskich lasach formowały się coraz to nowe oddziały partyzanckie, dobrze zorganizowane, z doświadczoną kadrą dowódczą. Zaniepokojeni tym Niemcy poruczyli generałowi P. Plechavićiusowi (osławionemu dzięki roli, jaką odegrał w zamachu stanu Smetony w 1926 r.) zorganizowanie korpusu ochotniczego Litauische Sonderverbande (Lietuvos Vietine Rinktine ). W styczniu 1944 r. utworzono pierwszą dywjzję piechoty: cztemaście batalionów, 18 tysięcy ludzi. Dwie dalsze dywizje miały dołączyć niebawem. W marcu 1944 r. formacje gen. Plechaviciusa stoczyły pierwszą potyczkę z partyzantką polską. W początku maja rozpoczęły one wielką ofensywę, od dawna przygotowywaną, przeciw trzem brygadom polskim zgrupowanym w okolicach Oszmiany (około 50 km na południowy wschód od Wilna). Mimo ogromnej przewagi liczebnej wojska gen. Plechavićiusa poniosły sromotną klęskę. Ponad dwustu żołnierzy litewskich dostalo się do niewoli. Polacy potraktowali ich łagodnie, jak "zbłąkane owieczki"; pozwolono im odejść wolno, w bieliźnie i boso. Co się zaś tyczy oficerów litewskich, przed ich uwolnieniem musieli oni podpisać deklarację, iż nigdy nie będą walczyć przeciw Polakorn. Po kilku innych akcjach przeciw partyzantom polskim, równie nieudanych, Niemcy zdecydowali się rozwiązać te fomacje litewskie .

Warto wspomnieć, że w oddziałach AK biło się przynajmniej dziesięciu Francuzów. Oto kilka nazwisk: Pierre Quissant, Napoleon Campana, Joseph Portier, Charles Meffre. [ Świadectwo P. Quissant'a zostało opublikowane w książce Zygmunta S. Brzozowsktego. Litwa-Wiln o 1910- 1945. Paris, Editions Spotkania. 1987. s. 146-147.]

Latem 1944 r. wojska sowieckie zaczęły się szybko zbliżać. Stosownie do dyrektyw rządu na wygnaniu, AK miała współdziałać z armią sowiecką w oswobodzaniu terenów należących do Polski przed rokiem 1939. Bitwa o Wilno rozpoczęła się 6/7 lipca 1944 r.: zaatakowani od wewnątrz miasta przez bojowników AK, a od zewnątrz przez partyzantów polskich i przez armię sowiecką, Niemcy zostali definitywnie przepędzeni z miasta 13 lipca. Pod ich osłoną rzuciły się do ucieczki tysiące notorycznych kolaborantów litewskich, jak rownież niemało polityków i intelektualistów, wśród nich wielu profesorów uniwersytetu. Funkcjonariusze Saugumy, policjanci litewscy, niedobitki formac]! wojskowych, którym nie udało się uciec wraz z Niemcami, utworzyli zbrojne oddziały leśne; niektóre z nich utrzymały się aż do r. 1950.

Represje sowieckie były straszliwe: dziesiątki tysięcy Lltwlnów, podejrzanych o kolaborację, zostały wywiezione w głąb Związku Sowieckiego.

Co się zaś tyczy polskich partyzantów i członków ruchu oporu, nie zostali oni lepiej potraktowani przez "sprzymierzeńców" sowieckich. Sześć tysięcy AK-owców, zgrupowanych podstępnie pod pozorem formowania regularnych jednostek wojska polskiego, zostało rozbrojonych i deporowanych do Rosji. O ironio losu! Kolaboranci litewscy i członkowie polskiego ruchu oporu spotykali się często w tych samych więzieniach
i obozach sowieckich... Komendant Okręgu Wileńsko-Nowogródzkiego Armii Krajowej, pułkownik (później generał) "Wilk" - Aleksander Krzyżanowski został uwięziony, a w r. 1947 odesłany do Polski, gdzie w r. 1948 aresztowały go ponownie władze komunistycznego reżymu w Warszawie, gdzie zmarł w więzieniu w r. 1951.

Zarówno Polska jak i Liwa znałazły się pod jarzmem sowieckim. Litwa została po prostu wcielona do Związku Sowieckiego jako jedna z republik, Polska natomiast, obdarzona fasadową niepodległością, znalazła się pod władzą ludzi poddanych i oddanych Moskwie.

Większość ludności polskiej Wilna i Wileńszczyzny, w obawie deportacji w głąb Związku Sowieckiego i przekładając życie w państwie komunistycznym, ale polskim, nad pozostawanie na Litwie sowieckiej, zgodziła się, chcąc nie chcąc, na wyjazd do Polskt i na dawne terytoria niemieckie, przyłączone do Polskt decyzją powziętą przez Stalina, Roosevelt'a i Churchill'a. Ci, którzy pozostali - 200 tysięcy na Wileńszczyźnie, około 300 tysięcy w całej Litwie - mieli do czynienia z tymi samymi metodami przymusu ze strony reżymu komunistycznego co Lltwini, a to sprzyjało pewnemu wzajemnemu zbliżeniu obu wspólnot narodowych .

Sytuacja ta uległa zasadniczej zmianie z chwilą, gdy w latach 1989-1991 Polska i Litwa uzyskały niepodległość. W związku z tym pojawił się niełatwy problem z zakresu prawa międzynarodowego. Przywódcy polltyczni Litwy sięgali w swej walce o niepodległość, w latach 1988-1990, po argument, że pakt niemiecko-sowiecki z 23 sierpnia 1939 r. był nieważny, podobnie jak tajny protokół z 28 września, mocą którego Litwa zostawała włączona do "sfery interesów" Związku Sowieckiege, który dokonał aneksji wschodnich obszarów Polski. Argument ten jednak był obosieczny.

I rzeczywiście, Michaił Gorbaczow jako przewodniczący Rady Najwyższej ZSSR podpisal w Moskwie, 24 grudnia 1989 r., uchwałę Zjazdu Deputowanych Ludowych ZSSR "o polityczno-prawnej ocenie paktu sowiecko-niemieckiego o nieagresji z r. 1939". Uchwala ta stwierdza, w paragrafie 4., że .pakt o nieagresji z 23 sierpnia 1939 r., a także zawarty 28 września tego samego roku układ o przyjaźni i granicy między ZSSR i Niemcami, jak również inne porozumienia sowtecko-niemieckie - zgodnie z normami prawa międzynarodowego - utraciły moc w chwili agresji Niemiec na ZSSR, to jest 22 czerwca 1941 r." A dalej, w paragrafie 7: "Zjazd Deputowanych Ludowych ZSSR potępia fakt podpisania dodatkowego tajnego protokołu z 23 sierpnia 1939 r. oraz innych tajnych porozumień z Niemcami. Zjazd uznaje tajne protokoły jako prawnie bezpodstawne i nieważne od chwili ich podpisania".

Nasuwa się tu logiczny wniosek, że aneksja terytorium polskiego przez ZSSR w r. 1939 była nielegalna. NIelegalnym było więc przekazanie przez ZSSR regionu Wilna na rzecz Litwy. Unieważnienie paktów i protokołów niemiecko-sowieckich z 1939 r. powinnoby, w rezultacie, pociągnąc za sobą powrót Litwy do granic sprzed września 1939 r. i zwrot Wilna na rzecz Polski.

Prawo międzynarodowe jednak a rzeczywistość polityczna to dwie różne rzeczy... polska bez zwłoki uznała niepodległość państwa litewskiego i to w granicach określonych przez Związek Sowiecki, obejmujących także i Wilno. Potwlerdziła to ona podpisując traktat o przyjaznych stosunkach z Litwą, 26 kwietnia 1994 r., co zresztą uległo pewnemu opóźnieniu na skutek działań nacjonalistycznych partii litewskich. Traktat ten bowiem gwarantuje prawa mniejszości narodowych, czyli prawa 20 tysięcy u Litwinów w Polsce i 300 Iysięcy Polaków na Litwie, z czego 200 tysięcy w Wilnie (19 % ludności) i wokól tego miasta (do 80 % w niektórych gminach).

Praworządne stosowanie w praktyce artykułów 13, 14 i 15 tego traktatu, odnoszących się do praw mniejszości, od początku pozostawiało bardzo wiele do życzenia, do tego stopnia, że w styczniu 1997 r. miała miejsce w Sejmie polskim obszerna debata w wyniku expose ministra Spraw zagranicznych. Kroplą, która przepełniła czarę, był wywiad udzielony 17 grudnia 1996 r. przez litewskjego ministra Oświaty w nowym rządzie koalicji prawicowej, Z. Zinkevićiusa. Ten profesor językoznawstwa zapowiadał likwidację szkól z innym niż litewski językiem nauczania, czyli szkół poIskich i rosyjskich. Stanowiłoby to drastyczne pogwałcenie traktatu z r. 1994, tak więc przedstawiciele wszystkich partii w polskim Sejmie jednogłośnie, co najwyżej z różnicami sformuowań, tę deklarację litewskiego ministra.

Inny problem, podniesiony przy tej okazji przez polski parlament, także jednoglośnie, dotyczył przymusową lituanizacji imion i nazwisk w nowych paszportach i w dokumentach oficjalnych. W sposób arbitralny narzucone zostało stosowante końcówek -as, -is, -us, typowych dla języka Iitewskiego, litera "w" jest systematycznie zastępowana przez "v", nie uwzględnia się połączenia niektórych spółgłosek ani spółgłosek podwójnych (np. "Anna" przekształca się w "Ona") itd. Brzozowski np. to Brazauskas, Mickiewicz - Mickievicius, Miłosz - Milasius. Gdy slę czyta w prasie litewskiej "Zakas Sirakas" - to chyba Jacques Chirac niezbyt slę tym przejmuje, podobnie jak Bilas Klintonas i Helmutas Kohlis; Winston Churchill uśmiałby się w zaświatach, gdyby ujrzał potworka onomastyki, Vinstonas Cercilis. Verlaine i Rimbaud są bezsilni wobec faktu, że Ich poematy są podpisywne Verlenas i Rembo. Ale obywatele Republiki Litewskiej mają prawo uźywać nazwisk swych przodków w tej formie, w jakiej były przekazywane na piśmie od trzech lub więcej wieków, a nie ulegać chimerom szowinistycznych pseudojęzykoznawców. Klauzula zresztą dotycząca
poszanowania nazwisk członków mniejszości narodowej wpisana została w paragraf 14. wspomnianego traktatu polsko-litewskiego. Pomimo to przewodniczący Związku Polaków na Litwie stoczył pięcioletni bój (musiał odwoływać się aż do prezydenta Republiki) zanim, w r. 1997, otrzymał paszport ze swym nazwiskiem napisanym poprawnie, bez zniekształceń. A przecież nazwisko jego, Maciejkianiec, nie zawiera ani jednej znienawidzonej litery "w", ani podwójnych spółgłosek, ant jaklchś specyflcznych znaków diakrytycznych. Ale włościanin czy robotnik polski jest bezbronny wobec samowoli urzędników .

Inny przykład zlej woli kolejnych rządów litewskich to sprawa Uniwersytetu Polskiego w Wilnie. Stary, liczący 420 lal Unlwersytel Stefana Batorego uległ likwidacji przez władze Iirewskie 15 grudnia 1939 r. Wspólnota polska zapragnęła, w nowej rzeczywistości politycznej, powołać do życia instytucję, gdzie młodzi ludzie mogliby w języku macierzystym odbywać studia wyższe, zwłaszcza w zakresie nauk humanistycznych i ekonomicznych. Polonia amerykańska pomogła w uzyskanlu skromnego budynku, wykładowcy rekrutują się spośród lokalnych pracowników naukowych oraz z "visiting professors" regularnie przyjeżdżających z Polski. Kilkuset studentów podjęło te studia, które mogą kontynuować na unlwersyretach w Polsce. Władze litewskie jednak odmawiały, pod różnymi pretekstami, zarejestrowanle Uniwersytetu Polsklego w Wilnie oraz przyznania mu uprawnień uczelni wyższej. Działał więc on, od r. 1991, jakby w konspiracji, za bramą, na której nie ma żadnego napisu; kartka, jaką umieszczano, była za każdym razem zrywana przez "nIeznanych sprawców".[ Walka, jaką przez siedem lat toczył profesor Romuald Brazis, inicjator r rektor Uniwerytetu Polskiego w Wilnie, przyniosła owoce, wbrew nieprzyjaznej postawie niektórych wpływowych osobistości polskich na emigracji. Dnia 18 maja 1998 roku została oficjalnie zarejestrowana instytucja wyższej uzyteczności publicznej pod piękną łacińską nazwą Univeritas Studiorum Polona Vilnensis. Paryska Kultura (nr 7-8 z lipca-sierpnia 1999 r.) skomentowała to wydarzenie paszkwilen na nową uczelnię (Anna Strońska "Rozbierz sięi dokazuj")]

Utworzenie polskiej wyższej uczelni jest tym bardziej uzasadnione, że w następstwie przymusowej ekspatriacji i deportacji inteligencji polskiej po r. 1945 oraz długiego okresu Litwy sowieckiej, poziom wykształcenia Polaków jest dzisiaj o wiele niższy niż Litwinów. Według oficjalnych statystyk litewskich " w roku szkolnym 1993/1994 w wyższych szkołach litewskich studiowało 1.200 PoIaków, tj. 2,3 % wszystkich studentów". Wykształcenie wyższe posiadało 25,7 % litwiinów, a tylko 9,2 % Polaków. Wykształcenia podstawowego nie posiadało 8,8 % litwinów, i aż 16,4 % Polaków. [ lrene Maziriene, Polacy na Litwie - 1994, Wilno, Departament Statystyki Litwy, 1995, s. 82 i 92.] Odnosi się wrażenie, że nacjonaliści litewscy pragną nie tylko zachować tę dysproporcję, ale pogłębić ją jeszcze bardzlej. Wstęp na uniwersytet litewski zastrzeżony jest dla tych, którzy mają doskonałą znajomość "języka państwowego''. A więc nie jest to takie proste dla wielu osób po długim okresie czasu, kiedy głównym językiem kraju był rosyjski. Zresztą władze litewskie przyznają, że nie są dziś w stanie znaleźć wystarczającej liczby nauczycieli języka litewskego.

Co się tyczy Kościoła litewskiego, to pomimo prześladowań, jakie wycierpiał ogół katolików, zarówno Litwini jak i Polacy, pod okupacją sowiecką, powrócił on do niedobrych praktyk lat 194-1944. Nabożeństwa w języku polskim są dozwolone jedynie w kilku kościołach Wileńskich; u św. Kazimierza, kościele jezuitów, odprawia się w niedzielę mszę św. po rosyjsku i po angielsku (!), ale nie po polsku, w języku patrona tej świątym. Język polski jest nada i nieobecny w katedrze wileńskiej. Po śmierci arcybiskupa J. Steponoviciusa, fanatycznego polakożercy, Jan Paweł II mianował na jego miejsce J.A. Baćkisa, kapłana uformowanego w kulturze zachodniej. Nic się jednak nie zmieniło odnośnie ograniczeń języka polskiego w kulcie katolickim. W czasie swej wizyty na Litwie we wrześniu 1993 r. papież, ulegając presji kleru litewskiego, ograniczył kontakt ze 120 tysiącami wileńskich Polaków do krótkiego spotkania wewnątrz kościoła św. Ducha, za specjalnymi zaproszeniami. I zwrócił się do wiernych ze słowami: "Litwini polskiego pochodzenia", gafa, która była szokiem dla wielu rodaków, głęboko przywiązanych do swej odwiecznej polskości. Episkopat litewski liczy trzynastu członków, wśród nich ani jednego Polaka. Lobby litewskie jest ciągle bardzo silne w Watykanie, mimo skandalu wywołanego przez machinacje finansowe arcybiskupa Marcinkusa, z pochodzenia Litwina, który musiał uciekać do Stanów Zjednoczonych przed włoskim wymiarem sprawiedliwości.

Równie słaby jak ruch oporu społeczeństwa litewskiego przeciw okupacji niemieckiej w latach 1941- 1944, jest obecnie opór wobec ksenofobii kolejnych rządów. Jedna jedyna mała partia przeciwstawia się polityce antypolskiej (samobójczej na dłuższą metę), jednak bez wielkiego skutku. Są oczywiście intelektualiści, którzy publicznie bronią praw mniejszości polskiej: postawa tym bardziej odważna i godna uznania, że przejawia się w nieprzyjaznym dla nich środowisku. A są i tacy, jak to zwykle bywa, którzy nabierają wody w usta. Pewne aspekty ksenofobii w polityce rządowej, a zwłaszcza nieprzestraeganie praw mniejszości narodowych, zagwarantowanych ustawą, zostały jednoznacznie potępione w sprawozdaniu obserwatorów Rady Europy, w r. 1995. I jakaż była reakcja litewskich czynników rządowych? Przewodniczący tej Komisji G. Frunda (Rumunia) zost ł uznany za persona non grata.

Innym problemem, który ciąży ogromnie nad młodą republiką, jest dziedzictwo po okupacji hitlerowskiej. Niewątpliwie władze sowieckie, począwszy od 1944 r., bezlitośnie postępowały z kolaborantami, klórzy nie zdołali uciec wraz z Niemcami: doraźne procesy, masowe wywózki całych rodzin na Syberię, zarówno winnych jak i niewinnych; niektórzy wracali z gułagów i przymusowych przesiedleń dopiero po wielu lalach.

Z chwilą odzyskania niepodległoset państwo litewskie rozpoczęło na wielką skalę akcję rehabilitacyjną ofiar stalinizmu. Zrehabilitowanych zostało około 50 tysięcy osób skazanych w swoim czasie na deportację, w Ich liczbie znaleźli się jednak notoryczni zbrodniaże wojenni, winni wymordowania licznych Żydów i Polaków. Żaden z tych zbrodniarzy nie był niepokojony. Przeciwnie, przyznano im odszkodowania i emerytury. To powszechne "przebaczenie" wywołało liczne protesty ofiar prześladowań szalejących na Litwie, główie Żydów i Polaków. Nie dały one żadnego rezultatu. Gorsza rzecz, że szereg osobników odpowiedzialnych za zbrodnie wojenne oraz za zbrodnie przeciw ludzkości (wsrod nich Aleksandras Lileikis, szef Saugumy, litewskiego Gestapo w Wilnie), przekazanych ostatnio Litwie przez organy sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych, nie stanęło przed sądem. Jak oświadczył rzecznik litewskiej prokuratury generalnej powodem tego jest wiek oskarżonych oraz przedawnienie. W marcu 1997 r. parlament Izraela wystosowal list do ówczesnego prezydenta Litwy A. Brazauskasa, wzywając go, by zadbał o ukaranie zbrodniarzy, ciągle jeszcze przebywających na wolności.

Już wczesmej, w r. 1995, prezydent Brazauskas (demokratyczna partia pracy, dawna partia komunistyczna) przebywał z wizytą oficjalną w Izraelu, gdzie ze względów polityki międzynarodowej wyraził żal, iż niektórzy Litwini uczestniczyli w eksterminacji Żydów. Za atakowany po powrocie przez prasę i klasę polityczną swego kraju wybraniał się, iż wypowiedział te słowa w swym własnym imieniu i w imieniu tych, którzy podzielają jego przekonanie. Słowo "skrucha" nie istnieje w słownictwie polityków litewskich.

Odmowa uznania winy znacznej części społeczeństwa litewskiego, która brała udział w zbrodniach popełnionych podczas okupacji hitlerowskiej, odmowa wyrażenia żalu z racji tej czarnej karty w historii swego kraju, ma podłoże psychologiczne: fałszywa duma narodowa, mit narodu, który zawsze walczył w słusznej sprawie, mianowicie przeciw bolszewizmowi. Aby umniejszyć czy nawet usprawiedliwić aktywną współpracę z hitlerowcami, nacjonaliści litewscy przedstawiają polski ruch oporu, a w szczególności Armię Krajową, jako organizagę zbrodniczą, która mordowała litwinów. W taki bowiem sposób określają oni walki, jakie partyzanci polscy wiedli przeciw ochotniczym formacjom litewskim utworzonym przez niemieckiego okupanta. Tak jak gdyby na przykład ktoś w dzjsjejszej Francji próbował oskarżać bojowników ruchu oporu o to, że wysadzali w powietrze transporty wojskowe i że strzelali do SS i ich francuskich popleczników atakujących partyzantkę! Konferencje polsko-litewskie i debaty telewizyjne obu stron nie dały żadnego rezultatu. [ nie dadzą, do póki strona litewska nie przyjmie do wiadomości niezaprzeczalnego faktu, że Armia Krajowa była wojskiem podporządkowanym rządowi polskiemu w Londyni , to znaczy, że stanowiła część składową koalicji antyhitlerowskiej, że działała na terytorium przynależnym do Polski do września 1939 r., podczas gdy formacje litewskie - policja, wojsko, służba bezpieczeństwa - były na usługach niemieckiej machiny wojennej. Niewielu zaiste jest intelektualistów litewskich, którzy uznają tę prawdę. Liczne publikacje oczerniające Armię Krajową, ustawiczne kampanie w prasie, "trybunały publiczne", rezolucja parlamentu potępiająca działalność AK, nie mogły przynieść nic innego, jak zatruwarne stosunków polsko-litewskich. [Wśród oszczerczych publikacji wyróżnia się zbiór artykułów kilkunastu autorów, zatytułowany Armija Krajova Lietuvoje (Vilnius-Kaunas 1995). Jako współwydawcy tomu figurują: szowinistyczna organizacja antypolska :Vilnija" oraz Klub Ofiar Armii Krajowej. W streszczeniu w języku polskim, którego autorem jest Kazunieras Garśva, przewodniczący zespołu redakcyjnego tego tomu, znajdujemy takie sformułowania jak "bandy polskich partyzantów ", "zgraja separatystów" , "współpracujący z Niemcami naziści AK kraju Vilniuskiego", "AK dokonywała genocydu", "AK dokonywała etnocydu". Na zakonczenie K. Garśva apeluje do władz o utrzymanie zakazu stawiania pomników AK-owcom i "nielegalnego zakładania klubów AK". W 1999 r. ukazał się tom drugi, pod tym samym tytułem i z tym samym zespołem redakcyjnym pod batutą tegoż K. Garśvy, utrzymany w podobnym tonie. Zwraca tu uwagę obecność polskiego autora: głośny artykuł Zdzisława A. Siemaszkt "Wileńska AK a Niemcy", opublikowany w paryskich Zeszytach Historycznych (1994, zeszyt 110), został tu zamieszczony w przekładzie na język litewski jako materiał oskarżycielski przeciwko AK.]

Vytautas Landsbergis, zapytywany w sprawie projektu wzniesienu pomnika ku czci ofiar z obu stron, Polaków i Litwinów odpowiedział, że to jeszcze za wcześnie, że naród litewski nie jest jeszcze do tego przygotowany. Jeśli takie jest zdanie "ojca" niepodległej iItwy, to trudno nie zadać sobie pytania, ile to jeszcze trzeba pokoleń dla odpowiedniej "edukacji" narodu litewskiego: Jak dotąd władze wolą gloryfikować kolaborację z Niemcami. Oto pierwszy z brzegu przykład: w r. 1994 armia litewska uroczyście obchodziła pięćdziesięciolecie utworzenia korpusu Litauische Sonderverbande generała Plechavićiusa powołanego do walki z Armią Krajową. Z tej okazji odsłonięto w koszarach w Marianpolu tablicę parnfątkową.[ Karys (czasopismo litewskiego Ministerstwa Obrony), 1994, nr 2]

Toleruje się zrzeszenia dawnych kolaborantów, natomiast odmówiono zarejestrowania klubu byłych żołnierzy Armii Krajowej, utworzonego w Wilnie w r. 1990. Czterdziestu siedemdziesięciolatków było zbyt niebezpiecznych dla Republiki Litwy, by pozwolić im się zbierać z okazji niektórych świąt i rocznic. Potrzeba było interwencji ze strony polskiej na najwyższym szczeblu (premier, marszałek Sejmu, prezydent Rzeczypospolitej), aby wreszcie stowarzyszenie Weteranów polskich (bez wymienienia AK) mogło być oficjalnie uznane w r. 1995.

Na zakończenie nimnjejszych rozważań można postawić sobie pytanie, skąd się bierze ta glęboka niezgodność między dwoma narodami, które ongiś wszystko predestynowało do harmonijnego współżycia. Przyczynę można upatrywać w tym, co tak dosadnie wyraża formuta "Kocham cię - ja też nie". Stasys Lozoraitis, niefortunny kandydat na prezydenta Republiki Litwy w r. 1993, ambasador w Stanach Zjednoczonych i minister pełnomocny przy Watykanie (zmarły niedawno), wyraził się w wywiadzie dla polskiego czasopisma: "Z tamtej strony [polskiej] jest miłość, z naszej - strach. I domysły, co oznacza ta milość". I przypomina on pogląd wyrażony przez swego ojca, dawnego ministra Spraw Zagranicznych, a od drugiej wojny światowej przedstawiciela Litwy przy Watykanie: "Nowy owocny okres stosunków między naszymi krajami rozpocznie się wtedy, gdy Polacy spojrzą na litwinów jako na dobrych sąsiadów, nie zaś kuzynów czy nawet braci". [ Znad Wilii, nr 6(59), 15-28 marca 1992.]

Innym czynnikiem psychologicznym jest kompleks niższości, na który cierpią Litwini wobec sąsiada dziesięciokrotnie większego, lepiej znanego w świecie, mającego kulturę starszą, bogatszą i bardziej uniwersalną, sąsiada, którego język miałby rzekomo zastąpić litewski (jest to teza wpajana przez hisloryków nacjonalistycznych, choć w rzeczywistości język polski zajął miejsce, od XV wieku począwszy, nie litewskiego ale ruskiego). Kompleks niższości jest złym doradcą, zwłaszcza gdy ci, którzy są nim dotknięci, występować mogą z pozycji siły. [Podczas krótkiego pobytu w Wilnie w 1970 r. byłem świadkiemw, jak urzędniczka pocztowa odpowiedziała po rosujsku kobiecie zwracającej się do niej po litewsku: "Proszę mówić jakimś cywilizowanym językiem". W wileńskim tygodniku Przyjaźń z 27 maja 1999 r. (nr 21) czytam, jak to litewska lekarka skarciła matkę za nazwanie synka imieniem "Jerzy": "Trzeba zwać dziecko bardziej po cywilizowanemu".]

To właśnie jest casus dzisiejszej Litwy. I to także, być może, wyjaśnia, dlaczego stosunki z państwem polskim są dobre (lecz nie beztriteresowne nawet najbardziej zażarci nacjonaliści zaczynają rozumieć, że droga do Europy wiedzie poprzez Polskę), podczas gdy stare demony nacjonalizmu wyżywają się na mniejszości polskiej, słabszej i bardziej podatnej na zadawane ciosy.

Czy wybór na prezyde nta Litwy Valdasa Adamkusa. który spędził 48 lat życta w Stanach Zjednoczonych, może zmienić kierunek polityki litewskej? Wybrany przy poparciu ze strony konserwatystów skupionych wokół V. Landsbergisa [ Wiosną 1999 r. prezydent V. Adamkus wszedł w konflikt z przewodmczącym Sejmu V. Landsbergisem i jego partią.], czy zechce on i czy potrafi tchnąć nowego ducha w życie kraju, czy spowoduje on odrzucenie pokus nacjonalistycznych, pewnych archaizmów w myśleniu, odziedziczonych po okresie walk, o samookreślenie narodowe w XIX w.? Czy będzie on mial odwagę uznać oficjalnie winę swych rodaków, wplątanych w zbrodnie przeciw ludzkości w czasie okupacji hitlerowskiej? Czy dotrzyma on swych obietnic wyborczych odnośnie publicznego i oficjalnego posługiwanta się językiem polskim w gminach o przewadze Iudności polskojęzycznej?

Jakich rad można w tej sytuacji udzielić Polakom? Jest rzeczą oczywistą, że należy przyznać mniejszości litewskiej w Polsce jak najszersze
uprawnienia w dziedzinie kultury, w szczególności gdy chodzi o język nauczania i kult religijny. Należy też szanować pisownię ich nazwosk. A co do bariery psychologicznej, to Polacy powinni starannie wystrzegać się manifestowania poczucia wyższości, w jakiejkolwiek dziedzinie. Wydaje się, że kolejne rządy w Polsce (zarówno prawica jak i lewica) stosowały się do wymienionych zasad. Ale Polacy żyjący na Litwie, wystawieni na różne
szykany administracyjne, upokarzani w swej polskości, czyż mają się stać jeszcze mniejszymi, jeszcze pokorniejszymi. Ich jedyną obroną jest duma narodowa, przywiązanie do języka i starej kultury, poczucie wspólnoty z 4O-miIionowym narodem, a wreszcie świadomość, że to właśnie ich przodkowie zbudowali przepiękne kościoły wileńskie, uświetniali w ciągu wieków stary Uniwersytet.

Przełożył z francuskiego Tadeusz Zawadzki