Czy mogło być inaczej
Dla mnie zawsze było co najmniej dziwne, że mężowie stanu oświeconego Zachodu do września 1939 roku nie wierzyli w wybuch drugiej wojny światowej, chociaż Hitler praktycznie nie krył się z zamiarem ustanowienia niemieckiej hegemonii w Europie.
Ludziom, takim jak ja tj. "nieuczonym w piśmie" wydaje się, że dla uświadomienia sobie hitlerowskiej wizji przyszłości powinna wystarczyć lektura "Mein Karnpf"(1). Ciśnie slę - też na usta pytanie: czyżby tą cudowną księgę czytywali tylko członkowie SA(2) i SS(3)?
Takich dziwnych, niepojętych zjawisk w międzywojennym dwudziestoleciu, w czasie wojny i tuż po jej zakończeniu było więcej. Pozwolę sobie przypomnieć kilka z nich.
Wyżej wymienieni, ubodzy duchem prostaczkowie, nie mogą również pojąć jak to się stało, że Stalin, który legitymował się nieukończeniem niższego seminarium duchownego w Teheranie i Jałcie owinął do okoła swojego małego palca zachodnich polityków, absolwentów takich uczelni jak Oxford, czy Cambridge.
Dla przeciętnego europejskiego zjadacza komiśniaku jest również niepojęta ślepota sztabów generalnych Francji i Anglii, które nie dostrzegły metamorfozy sztuki wojennej, autorstwa niemieckich generałów. Osiwieli w bojach francuscy oficerowie najwyższego szczebla dowodzenia przeżuwając, przez dwadzieścia lat, zjełczałe doświadczenia pierwszej wojny światowej nie zauważyli agonii doktryny wojny pozycyjnej. Większość starszych panów z francuskiego sztabu była przekonana, że następna wojna, tak jak w latach ich młodości będzie toczyła się w okopach.
Budowa Linii Maginota tak zaabsorbowała
Francuzów, że nie dostrzegli
niemieckich czołgów hasających po poligonach
ZSRR, państwa zaprzyjaźnionego
w tamtych latach z Republiką Weimarską.
Polski wywiad informował francuskich sojuszników nie tylko o obecności niemieckich oddziałów pancernych nad Wołgą, ale i o przebiegu ćwiczeń podporządkowanych doktrynie wojny dynamicznej. Naczelne dowództwo armii francuskiej z pogardliwą wyższością lekceważyło ostrzeżenia ubogiego sojusznika, a memoriały takich oficerów jak de Gaulle odkładało ad akta, albo i do kosza.
Żeby było jeszcze dziwniej i śmieszniej, to Hitler wystawił Wehrmacht - najsilniejszą armię tamtych lat, której zadaniem było raz na zawsze wykorzenić demokrację, za pieniądze pożyczone w amerykańskich bankach. Zarówno politycy jak i wojskowi Zachodu nie wierzyli, że hitlerowskie Niemcy podejmą ryzyko wojny dwufrontowej.
Tymczasem Berlin dobrze wiedział, iż Francuzi nie będą chcieli umierać za Gdańsk i że Linia Maginota jest dziurawa, a Wielka Brytania nie przygotowana do wojny. Wojsko Polskie zaś może stawić tylko krótkotrwały opór pancernym i zmechanizowanym dywizjom oraz potężnemu lotnictwu Niemiec. Nie potrzeba więc było liczyć się z długotrwałą kampanią dwufrontową.
Sądzę, że w tym punkcie moich
rozważań mogę sobie pozwolić na niedyskretne
pytanie: dlaczego nie wiedziały
o tym wszystkim sztaby sojuszniczych
armii? Polska wciśnięta między Rzesze
Niemiecką i Związek Sowiecki była zagrożona
powtórną utratą niepodległości.
W tej sytuacji II Rzeczpospolita
miała trzy możliwości:
1) Przyjęcie warunków Niemiec co
nieuchronnie wiązałoby się z utratą
suwerenności oraz co najmniej
Pomorza i Śląska. Taka alternatywna
była dla społeczeństwa polskiego nie
do przyjęcia.
2) Poprosić o "pornoc" Rosję, co wiązałoby się
z koniecznością wyrażenia
zgody na wprowadzenie Armii Czerwonej
do Polski. Konsekwencją tego
byłoby wcielenie całego kraju do
Związku Sowieckiego np. w charakterze
17 republiki. Ubocznym efektem
przyjęcia "przyjaźnie wyciągniętej
dłoni pierwszego państwa wyzwolonych
robotników i chłopów" byłyby
masowe deportacje i mordy, oraz
powszechna nędza.
3) Pozostała więc trzecia alternatywa:
przyjąć angielskie gwarancje, wziąć na
siebie pierwsze niemieckie uderzenie
i cofając się na Wschód oczekiwać
niezwłocznego zbrojnego wsparcia sojuszników.
Niecierpliwie oczekiwana pomoc nie przyszła i przyjść nie mogła, bo nasi wątpliwi przyjaciele: Francja i Anglia, w 1939 roku, nie mieli zamiaru wywiązać się ze swoich zobowiązań w stosunku do słabego sprzymierzeńca.
Rząd II Rzeczypospolitej zarówno przeceniał moc swoich sił zbrolnych jak i niedoceniał przewrotności i cynizmu przywódców Wielkich Demokracji Zachodu. Niezwłocznie i bez wahania niczym tonący brzytwy, chwycił przyjazne dłonie Zachodnich pseudosojuszników.
Ten brak rozeznania w sytuacj i, paradoksalnie okazał się korzystny dla Polski, ponieważ wybrano zdecydowanie najlepszą alternatywę. Oddanie Rzeczypospolitej Stalinowi w pacht było mimo wszystko lepsze dla jej obywateli niż wcielenie do ZSRR.
Oprócz tego sprawa polska dzięki suwerenności PRL, mimo jej ograniczonośc i stała się niejako automatycznie sprawą europejską.
Tym, którzy przeżyli bolesny zabieg
wdrażania socjalizmu nie trudno wyobrazić
sobie, co by spotkało Polaków gdyby byli
sojusznikami pokonanych Niemiec. A wojny
w żadnym przypadku wygrać nie mogli,
ponieważ Amerykanie, jak dzisiaj wiadomo,
mieliby dużo wcześniej od Niemiec broń
atomową. W tej sytuacji moglibyśmy
najwyżej wysłuchać elukubracji Roosevelta
i Churchila, którzy zawsze mieli pełne usta wyświechtanych sloganów o wolności, prawach człowieka i czego tam jeszcze.
Wyliczając dziwne wydarzenia, które miały miejsce w międzywojennymdwudziestoleciu w czasie wojny oraz po jej zakończeniu przypomnę o mrocznej tajemnicy śmierci gen. Sikorskiego, do dzisiejszego dnia dobrze ukrytej w tajnych archiwach angielskich i rosyjskich.
Ciśnie się też na usta pytanie, czy był w histońi przypadek, aby państwo, członek zwycięskiej koalicji, po wojnie straciło, tak jak Polska ponad 70.000 km2 swojego terytorium?
W odpowledzl na tytułowe pytanie mówię: nie, nie mogło być inaczej; moim zdaniem musiało być tak jak było, między innymi dlatego, że w popchnięciu Europy w otchłań totalnej wojny były zainteresowane nie tylko i wyłącznie hitlerowskie Niemcy.
Wojciech Benon Jasiński
1. "Mein Kampf" - "Moja Walka ". Książka Hitlera
- "biblia" hitlerowców .
2. SA . - skrót; Sturmabteilung; hitlerowska
organizacja polityczno - paramilitarna.
3. SS - skrót od Schutzstaffel: hitlerowska
organizcja polityczno - paramilitarna.