Ludobójcy bohaterami!
Wracam do tego tematu, ponieważ wciąż nie mogę się otrząsnąć po decyzji ukraińskiego parlamentu, który przegłosował ustawę uznającą morderców z Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii za bohaterów narodowych, bo tak należy traktować tę ustawę. To, co do tej pory wydawało się nocnym koszmarem, stało się faktem. Najokrutniejsi mordercy świata, zbrodniarze, ludobójcy, tacy jak Bandera, Szuchewycz, Kłaczkiwski, Łebed, którzy mają na sumieniu ok. 200 tys. wyrżniętych Polaków, ale też setki tysięcy ofiar wśród ludności żydowskiej, rosyjskiej, czeskiej, ormiańskiej czy samej ukraińskiej, będą w świetle jupiterów czczeni na uniwersytetach i wszystkich ukraińskich szkołach, jako przykłady do naśladowania.
Rzecz nie tylko przerażająca i gorsząca. Ale przede wszystkim moralnie katastrofalna. Bo oto Ukraińcy będą wychowywać młode pokolenia w obłudzie i kłamstwie. Na oczach całego świata będą fałszować historię. Bo przecież w szkołach nie powiedzą dzieciom, że Bandera odpowiada za ludobójstwo. Nie powiedzą, że był agentem niemieckim i wiernie służył nazistom. Nie powiedzą, że OUN należała do międzynarodówki faszystowskiej. Bo jak by to powiedzieli, to okazałoby się, że nagradzają nazistów i faszystów. A przecież oni muszą nazistów potępiać. Bo podjęli i taką ustawę. Ciekawe więc będzie, jak potępią nazistów, równocześnie gloryfikując ich wiernych sługusów. Jak potępią dywizję SS Galizien, skoro stawiają jej pomniki? Istna paranoja.
Ktoś, kto obserwuje z boku moją działalność publicystyczną, może uznać, że mam nadwrażliwą tkankę etyczną jako ofiara wojny. Ale co powiedzieć o tych, których wojna bezpośrednio nie dotknęła, a oni też nie zgadzają się na gloryfikację morderców? Co powiedzieć o młodszym pokoleniu uczonych z kilku krajów, którzy potępiają ukraińską ustawę. Naukowcy z uczelni amerykańskich i europejskich opublikowali list otwarty do prezydenta Petra Poroszenki z apelem, by nie podpisywał "ustawy uznającej OUN i UPA za bojowników o wolność Ukrainy". W liście tym czytamy: Jako uczeni i eksperci od dawna zaangażowani w odnowę i wolność Ukrainy, postrzegamy te prawa jako wzbudzające głębokie i złe przeczucia. Ich treść oraz duch zaprzeczają jednemu z najbardziej fundamentalnych praw politycznych: prawu do wolności wypowiedzi. Ich przyjęcie wzbudziłoby poważne wątpliwości dotyczące przestrzegania przez Ukrainę zasad Rady Europy i OBWE, a także szeregu traktatów i uroczystych deklaracji przyjmowanych od momentu odzyskania przez Ukrainę niepodległości w 1991 roku. Ich wpływ na wizerunek i reputację Ukrainy w Europie i Ameryce Północnej byłby głęboki. List swój kończą słowami: [ ... ] podpisanie ustaw uchwalonych 9 kwietnia byłoby prezentem dla tych, którzy pragną zwrócić Ukrainę przeciwko sobie, chcąc jej podziału. A pod listem podpisali się uczeni z takich krajów jak USA, Kanada, Wielka Brytania, Szwecja, Hiszpania, w tym m.in. prof. John-Paul Himka i prof. Iwan Kaczanowski.
A więc nie jestem samotną wyspą. Każdy uczciwy człowiek powinien gorąco zaprotestować przeciwko takim ustawom. Jeśli tego nie uczynimy, szybko będziemy mieli do czynienia z takimi żądaniami, jak te, które wysuwa znany z nienawiści do Polaków były radny lwowskiej rady obwodowej, Rostysław Nowożenec, nawołujący do oderwania od Polski "ukraińskich etnicznych ziem" a wspiera go w tym Jurij Szuchewycz, syn komendanta Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA), Romana Szuchewycza. Obaj panowie powiadają, że stracili Łemkowszczyznę, Nadsanie, Chelmszczyznę i Podlasie, które weszły w skład Polski. No i trzeba te ziemie Polsce odebrać. Może nie od razu, nie teraz, ale przyjdzie czas, kiedy się upomną, ponieważ "jedności kraju jeszcze nie osiągnęli': ale nie tracą nadziei i powiadają, że "powinni do niej dążyć".
Oto wychowywanie młodego pokolenia Ukraińców w miłości do sąsiada, którego rząd, a więc rząd Polski, udaje, że tego i nie widzi, czyli, że jest ślepy. Taka ślepota nic dobrego nie wróży. Bo Szuchewycz, tak jak jego ojciec, porażający morderca, Polakom nie daruje. To prawda – powiada - jeszcze nie wszystkie etniczne ziemie (ukraińskie) zostały zebrane w całość. Do prawdziwej jedności dojdziemy, kiedy zbierzemy te ziemie. Oto owoc bezmyślnej polityki nie tylko władz w Kijowie, ale też władców Polski, którzy nie reagują na takie barbarzyńskie wołania.
By jednak zejść z tonu powagi i smutku, zaserwuję łaskawemu czytelnikowi budującą wiadomość, że Słowacki nie jest już polskim poetą, bowiem Nowożeniec odkrył, za co mu się należy nagroda Nobla, że poeta, Juliusz Słowacki i królowie, Zygmunt August oraz Stanisław August Poniatowski byli Ukraińcami, a także, że Kraków jest "staroukraińskim grodem". Chwała Ukrainie! - przyjaciółce naszego rządu. Wprawdzie Warszawa jeszcze jest polska, ale kto wie, czy po nowych dogłębnych ukraińskich badaniach nie okaże się, że zbudowali ją przodkowie Bandery. Taka konstatacja wcale nie musi być iluzją. Ukraińców w wydaniu Nowożeńca i Szuchewycza stać na wszystko.
www.srokowski.art.pl